Jego surowe oceny rosyjskich dążeń imperialnych nie tylko uważano za błędne, ale wręcz wyśmiewano jako oderwane od rzeczywistości „potrząsanie szabelką”. Późniejsze wydarzenia pokazały jednak, że Lech Kaczyński miał rację. Dlatego warto przypomnieć istotę polityki zagranicznej zmarłego prezydenta.
Lech Kaczyński
nigdy nie miał złudzeń co do celów rosyjskiej polityki zagranicznej
Witold Rozbicki /REPORTER/east news
Lech Kaczyński nigdy nie miał złudzeń co do celów rosyjskiej polityki zagranicznej. „Nasi sąsiedzi pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy: Nie!.” Te słowa zostały wypowiedziane już sześć lat temu, podczas rosyjskiej interwencji w Gruzji. Politycy, którzy wówczas je wyśmiewali, dziś sami mogliby się pod nimi podpisać.
Prezydent miał rację
Prezydent Kaczyński uważał, że polską racją stanu jest zbudowanie związku państw Europy Środkowo-Wschodniej, który stanowiłby skuteczną zaporę przed rosyjskim imperializmem. Jego tragiczna śmierć oznaczała koniec tej koncepcji. Rząd Donalda Tuska do niedawna zdecydowanie przeciwstawiał się takiej wizji polityki zagranicznej, przyjmując założenie, że w polskim interesie jest włączenie naszego kraju w główny nurt polityki Unii Europejskiej i budowanie przyjaznych relacji z Rosją. Wydarzenia ostatnich dni na Ukrainie pokazują, że liczenie na przyjazne stosunki z Rosją było poważnym błędem. Agresja na Krym wymusiła na rządzie radykalną zmianę stosunku do Rosji, a zaostrzenie retoryki wobec Putina jest wręcz odczytywane jako powrót do polityki Lecha Kaczyńskiego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.