Robią nas we wróbla

Franciszek Kucharczak

|

GN 50/2013

publikacja 12.12.2013 00:15

Nie trzeba Kościoła, żeby bronić się przed deprawacją, ale trzeba Kościoła, żeby się obronić.

Robią nas we wróbla rysunek franciszek kucharczak /gn

Czemu dopiero teraz Kościół wyskoczył z gender? Dominikanin o. Paweł Gużyński w programie u Tomasza Lisa powiedział, że to kościelny „hak na drugą stronę. Oni mają na nas pedofilię, to my mamy na nich gender”. Tę myśl podchwycił ochoczo m.in. publicysta Adam Szostkiewicz. „W końcu Kościół uczy się, powoli, ale jednak, jak działać w pluralistycznym politycznie i ideowo otoczeniu” – napisał.

Proszę, proszę, Kościół zasłużył na protekcjonalną pochwałę za to, że – zdaniem autora –zaczął się zachowywać w sposób zrozumiale podły. Czyli taki jak „wszyscy”: hak za hak. Gdzie by tam Kościołowi zależało na prawdzie, na dobru człowieka, nieee: chodzi o grę interesów.

Takie myślenie, zrozumiałe u osób, które nie spotkały Chrystusa, jest jednak z gruntu błędne. Kościół, owszem, ma problem z pedofilią (choć, wbrew propagandzie, mniejszy niż inne środowiska), ale zawsze będzie uznawał ją za straszny grzech. To wynika z wierności Ewangelii, a nie z kalkulacji. I z tych samych powodów Kościół musi sprzeciwiać się gender i innym dewiacjom.

Ale to nie Kościół wymyślił gender i nie trzeba być katolikiem, żeby mieć powód sprzeciwiać mu się. Nie trzeba studiować, żeby rozumieć, iż wygląd ciała świadczy o tym, czy jest się kobietą, czy mężczyzną, i że od tego zależą funkcje społeczne. Natomiast trzeba studiować (gender), żeby tego nie rozumieć. Dlatego każdy normalny człowiek zrozumie, że gender jest niebezpiecznym obłędem – o ile w ogóle coś o gender wie. Ale rzadko wie, bo promotorzy takich rzeczy przecież nie chwalą się tym, co społeczeństwo odrzuciłoby na starcie. A ponieważ instytucje tego świata wykazują zadziwiającą podatność na takie rzeczy, Kościół często staje się jedyną liczącą się instytucją, która trwa przy normalności w interesie nas wszystkich, nie tylko katolików. Bez Kościoła to byśmy już mieli szympansice za szwagrów, a szympansy za synowe.

Jazgot politycznego słuszniactwa, jaki wokół „niszczenia dzieła gender” wybuchł, najdobitniej pokazuje, że pojedyncze rodziny bez oparcia w Kościele nie zdołałyby przeciwstawić się żadnemu aprobowanemu przez państwo szaleństwu.

A czemu akurat teraz Kościół tyle mówi o gender? Racja – lepiej by było wcześniej, zanim genderowe idee w ogóle weszły w obieg i zaczęły zatruwać umysły. Ale wówczas to dopiero podniósłby się krzyk, że Kościół ma obsesję, bo żadnej sprawy nie ma. Zresztą i teraz, po latach propagandowego zaburzania tożsamości płciowej, macherzy od tej roboty udają, że w gender nie o to chodzi, o co chodzi. Opowiadają teraz, że Kościół strzela z armaty do wróbla, bo to tylko walka o równe szanse w pracy, o docenienie roli kobiety w domu, ple, ple, ple. Skoro jednak to taki wróbel, to czemu takie armaty wytacza się w jego obronie? Skoro to nic takiego, to czemu tak obstają za gender najzawziętsi ideolodzy lewicy i cała ich machina propagandowa? Skoro ten wróbel taki mały i nieszkodliwy, to może dajcie mu zdechnąć w spokoju, co?

Dialogujący inaczej

Grupa genderystów przerwała wykład ks. prof. Bortkiewicza pt. „Gender – dewastacja człowieka i rodziny” na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Aktywiści LGBT ordynarnym wrzaskiem zagłuszyli prelegenta (relacja filmowa TUTAJ). Warto zobaczyć, jak w praktyce wygląda dialog ludzi „postępu”, zawsze tak „otwartych” na odmienne zdanie. Ale cóż, trzeba to zrozumieć: jeśli facet może być kobietą, to i dialog może być wrzaskliwym monologiem.

Zdrowe księstwo

Prawo Księstwa Liechtenstein karze aborcję więzieniem. Każdą. W czwartek 5 grudnia posłowie tamtejszego parlamentu odrzucili projekt ustawy, według której państwo miałoby odstąpić od karania osób winnych dokonania aborcji za granicą. To kolejna porażka lobby aborcyjnego, po referendum w 2011 roku, gdy obywatele Liechtensteinu odrzucili propozycję legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży. Czy mieszkańcy księstwa mają inne sumienia? Nie – mają dobre prawo. A ono wychowuje sumienia.

Dzieci państwa

Trwa koszmar rodziny Bajkowskich. Rok temu odebrano im trzech synów i umieszczono w domu dziecka. Potem sąd zwrócił dzieci, ale pozostawił nadzór. Za co? Prokuratura orzekła właśnie, że za nic. „Nie było czynów zabronionych i naruszenia nietykalności cielesnej dzieci” – oświadczono. Ale sprawa ciągnie się dalej, bo przecież ci Bajkowscy ośmielili się dzieci wychowywać (przykładowo szlaban na komputer, a nawet sporadycznie, ach, ach! – klapsy), a jak tu z dobrze wychowanych chłopców zrobić dobre feministki?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.