Meandry przepraszania

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 48/2013

publikacja 28.11.2013 00:15

Tak się jakoś porobiło, że mało kto przeprasza za swoje własne zaniedbania i przewinienia, a wielu gotowych jest przepraszać w imieniu innych.

Meandry przepraszania

Niestety! Ze wszystkiego, co dobre i piękne, można zrobić karykaturę. Również z przepraszania. Ostatnio prezydent postanowił chodzić po mediach i kajać się w imieniu narodu polskiego, że jakiś wyrostek podpalił budkę wartowniczą przed rosyjską ambasadą. Tak się jakoś porobiło, że mało kto przeprasza za własne przewinienia, a wielu gotowych jest moralizować, przepraszając w imieniu innych. Tę modę przepraszania za kogoś rozpoczął Zbigniew Bujak, który w roku 1991 wypowiedział słynne zdanie: „Przepraszam za »Solidarność«”. Wolałbym, aby Bujak, który przyczynił się do budowania III RP z jej rozlicznymi patologiami, uderzył się w swoje piersi i przeprosił za siebie. Swoją drogą ciekawe, że jakoś nikt nie przepraszał za ponad 40 lat PRL-u.

Co gorsza, jakiekolwiek domaganie się podstawowych gestów sprawiedliwości wyśmiewano jako „polowanie na czarownice ludzi chorych z nienawiści”. Inaczej jest w przypadku Kościoła katolickiego, z którego w III RP robi się chłopca do bicia. Ci, którzy bronią różnych Kiszczaków i Baumanów przed odpowiedzialnością za ich postępki, od Kościoła oczekują nieustannych przeprosin. Przy czym nadużywa się słowa „Kościół”, czyniąc go odpowiedzialnym za jakiekolwiek grzechy jednostek. Oczywiście Lud Boży, jako wspólnota pokoleń świętych i grzeszników, ma w swej historii tzw. czarne karty.

Trzeba je znać i wyciągać z nich właściwe wnioski. Na tym m.in. polega oczyszczanie pamięci. Bo choć nie ma odpowiedzialności zbiorowej, to istnieją różne więzy, które sprawiają, że czujemy wstyd z powodu zła uczynionego przez innych ludzi. Nie należy jednak mądrzyć się i oceniać ludzkich serc, przykładając dzisiejsze kryteria do wydarzeń sprzed wieków. Przepraszanie za polskich królów, że prowadzili krwawe wojny, nie miałoby wielkiego sensu. A jeśli chcemy już przepraszać za grzechy innych, to najlepiej przed Bogiem, poszcząc i modląc się. W tym duchu Jan Paweł II wezwał katolików do rachunku sumienia w czas Wielkiego Jubileuszu Roku. Szkoda, że z żadnej strony nie doczekał się wzajemności. Pojawiły się natomiast zarzuty, że katolicy nie dość się ukorzyli. Rachunek sumienia dotyczy jednak przede wszystkim własnego sumienia. Patrzmy zatem na swoje postawy i czyny, i jeśli trzeba, powiedzmy: „Przepraszam”. Za siebie i na własny rachunek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.