Jesień wiary? Żartujecie…

Marcin Jakimowicz

|

21.11.2013 00:15 GN 47/2013

publikacja 21.11.2013 00:15

Chciałem zobaczyć tętniący życiem Kościół. Zobaczyłem.

Rzeszowski kościół pęka w szwach. W rekolekcjach prowadzonych przez Witka Wilka (poniżej) uczestniczy ponad 500 osób Rzeszowski kościół pęka w szwach. W rekolekcjach prowadzonych przez Witka Wilka (poniżej) uczestniczy ponad 500 osób
roman koszowski /gn

Chciałem uniknąć teoretyzowania, „pochylania się nad zagadnieniem przeżywania Roku Wiary w III RP”. Ocenę pozostawiłem ekspertom, ludziom mocno zakorzenionym w Kościele, zdolnym do trafnej diagnozy (ich refleksje przeczytasz obok). A sam mimo zacinającego lodowatego deszczu ruszyłem do Rzeszowa. Chciałem zobaczyć, jak wspomniane wyżej zagadnienie sprawdza się „w praniu”. Dlaczego zdecydowałem się na bernardynów? Nie tylko dlatego, że w tej parafii wre jak w ulu (na Mszach w środku tygodnia w ławkach jest komplet). Przyjechałem tu po to, by zobaczyć na własne oczy zakończenie pewnych niezwykłych rekolekcji. Leje. Wszelkie odmiany szaroburości. Akcje zimy wzrastają, akcje jesieni idą w dół. Przy wejściu do kościoła wielki billboard: „Jesień wiary? Nie u nas! Zapraszamy na Seminarium Odnowy Wiary. W każdą środę od 19.15. Prowadzą Witek Wilk i wspólnota Odnowy w Duchu Świętym”.

Wywołuję wilka z lasu

Z tej coraz popularniejszej nad Wisłą formy rekolekcji (bite 9 tygodni czytania dzień w dzień słowa Bożego zakończone modlitwą o wylanie Ducha Świętego) skorzystało w rzeszowskim sanktuarium prawie... 500 osób! – Gdy pół roku temu prowadziliśmy pierwsze takie seminarium, uczestników było dziesięciokrotnie mniej – opowiada o. Wiktor Tokarski, gwardian klasztoru i opiekun wspólnoty. Kościół zaczyna się wypełniać. Niektórzy przyjechali aż z Biłgoraja czy Leżajska. Jest grubo ponad 600 osób. Z tygodnia na tydzień przychodzi więcej. – Ooo, widzę, że mamy cudowne rozmnożenie – rzuca Witek Wilk. – Dziś modlitwa o wylanie Ducha Świętego. Osoby, które przyszły po raz pierwszy, proszę: nie blokujcie miejsca tym, którzy od sześciu tygodni modlą się codziennie i regularnie czytają Biblię. Przyjdźcie na kolejne seminarium! W pobliskiej auli zbiera się grupa animatorów: 20 par, które będą modliły się za uczestników rekolekcji.

Płyną proroctwa. „Daję wam moc stąpania po wężach i skorpionach” – zapewnia Bóg. Ojciec Wiktor błogosławi każdą osobę, namaszczając ją pachnącym olejkiem. Pierwsza z lewej stoi pani Maria Hubert. Na modlitwy przyjeżdża z Łańcuta. Zaczynamy rozmawiać…

Uzdrowienie

– Coś panu opowiem – uśmiecha się nieśmiało pani Maria. – Przyszłam na pierwsze spotkanie 2 października. Byłam animatorką, nie uczestniczką. W czasie modlitwy Witek wypowiedział słowa poznania: „Jest tu osoba, która ma bardzo chore płuca, zrosty, coś jeszcze”. Wiedziałam, że mówi o mnie. Po prostu to czułam. Byłam bardzo ciężko chora. Przewlekłe zapalenie płuc, z którego powstały zrosty i wielkie blizny. Wyglądało to tragicznie. Dusiłam się, nie potrafiłam oddychać. I w czasie tej modlitwy poczułam, że jestem uzdrawiana. Nie, nie wmawiałam sobie tego.

Ja niczego przecież nie oczekiwałam! Następnego dnia pojechałam na wizytę do rzeszowskiego szpitala. Nie pisnęłam lekarzowi ani słowa o uzdrowieniu. Siedziałam cicho jak mysz. Lekarz przeprowadził standardowe badania: prześwietlenie płuc, spirometrię. Podniósł dwa zdjęcia: stare i nowe. Spojrzał na jedno, na drugie, a następnie na mnie. Był zdumiony. Trzy razy oglądał te zdjęcia. „Nic tu nie ma – zdumiał się. – Jest pani kompletnie zdrowa. Żadnych zrostów, blizn. Nie brała pani żadnych leków?”. „Nie” – odparłam. Wybiegłam od niego jak na skrzydłach... Całą drogę dziękowałam Jezusowi. Byłam w szoku. W domu stwierdziłam: „Stchórzyłam. Nie powiedziałam o tym, Kto mnie uzdrowił”. Po dwóch dniach ponownie ruszyłam do lekarza. „Nie jest pani zapisana. Lekarz pani nie przyjmie” – usłyszałam. „Przyjmie” – rzuciłam stanowczo. Przeczekałam, aż wyjdą wszyscy pacjenci, a następnie weszłam do gabinetu i powiedziałam wprost: „Panie doktorze, chcę wyjaśnić, dlaczego jestem zdrowa... U bernardynów odbywa się seminarium...”. „Dotknij, Panie, moich oczu” – śpiewa tłum. Robi się gorąco. Za oknami czerń i chłód. Z głośników płyną pieśni uwielbienia. Za perkusją Witek Wilk. Do mikrofonu podchodzi młoda kobieta: „Przed sześciu laty padłam ofiarą molestowania seksualnego. Za granicą. Od tego czasu zamknęłam się w sobie, odwróciłam od Boga. W czasie seminarium padło słowo, że Bóg uzdrawia osobę, która ma problem z czystością i nie akceptuje samej siebie. Poczułam, że jestem uzdrawiana. To prawda. Zostałam uzdrowiona”. Burza braw. Jakiś kapłan opowiada o tym, że Bóg wydobył go z ciemnej doliny depresji. Brawa. Ludzie nie mieszczą się w ławkach, okupują każdy schodek, klęcznik, oblepiają zimną posadzkę. Godzina 22.05. Wychodzimy z zatłoczonego kościoła jako jedni z pierwszych. Przed północą to się na pewno nie skończy…

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.