Bóg Abrahama i Bóg mój

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 45/2013

„Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną?” Czy saduceusze autentycznie szukali wyjaśnienia trudności?

Bóg Abrahama i Bóg mój

ks. Tomasz Jaklewicz tomasz.jaklewicz@gosc.pl Czy chcieli raczej ośmieszyć prawdę o zmartwychwstaniu? Gubimy się w domysłach, jak będzie tam, po drugiej stronie. Chcemy to sobie jakoś wyobrazić. Dobrze, że jest w nas ciekawość, ale musimy się zgodzić z tym, że nie uzyskamy pełnej odpowiedzi. W każdym z nas mieszka saduceusz, który wątpi, kwestionuje, nie ufa, uśmiecha się sceptycznie. Trzeba koniecznie tego saduceusza przyprowadzić do Jezusa i Jemu oddać wszystkie pytania, zarzuty. Jeśli tego nie zrobimy, ten „saduceusz” zacznie urządzać nam „wykłady”, które zdemolują naszą nadzieję. Sprzymierzeńców w świecie ma niestety sporo.

Nie oczekujmy od nadziei tego, że wszystko nam wyjaśni. Wtedy nie byłaby nadzieją. Nadzieja jest kotwicą rzuconą poza zasłonę tego, co poznawalne. Daje punkt zaczepienia, ale zasłona nadal pozostaje. Jak zauważa ks. Michał Heller, „współcześni fizycy mają na ogół wielkie przeczucie tajemnicy, świadomość czegoś, co ich przerasta, a w czym biorą udział. Nigdzie nie jest powiedziane, że świat ma być skrojony na naszą miarę, że musimy wszystko zrozumieć”. Ta lekcja wyciągnięta z przyrodniczej wiedzy sprzyja nadziei, którą głosi wiara. Skoro ledwo umiemy ogarnąć dostępny nam świat, nie dziwmy się, że ten przyszły jawi się nam nieostro.

„Ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić”. W pytaniu saduceuszy jest słuszny niepokój. Jak to będzie z naszymi relacjami, z miłością? Czy nasi bliscy będą tam nadal nam bliscy? Jezus wskazuje, że miłość w niebie będzie miała inną, nową, pojemniejszą formę. Nie będziemy tworzyć związków takich jak tworzymy w doczesności. Odnajdziemy w Bogu na nowo naszych bliskich, ale powstanie także nieskończona ilość relacji z innymi. Niełatwo sobie to wyobrazić. Może dlatego, że nasze ziemskie miłości dążą do wyłączności, wyjątkowości, są, przyznajmy, naznaczone szukaniem siebie. Porównujemy się z innymi, zazdrościmy, konkurujemy, boimy się zdrady, drżymy o to, by miłość się nie wypaliła. W niebie „paliwem” miłości będzie sam Bóg. Wszelkie relacje międzyludzkie zostaną w Nim oczyszczone, wydoskonalone. Zachowana będzie ciągłość ziemskiej tożsamości, a więc i naszych ludzkich związków. Ale jednocześnie pojawi się nowe otwarcie ludzkiego serca, tak by umiało kochać bardziej, głębiej, czyściej niż dziś.

„Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych”. Pan Jezus odwołuje się do słów, którymi przedstawił się Bóg Mojżeszowi: „Jestem Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. Abraham, Izaak, Jakub już dawno nie żyli na ziemi, ale skoro Bóg określił siebie przez relację do nich, to znaczy, że oni muszą żyć nadal w innym wymiarze. Pomyśl, Bóg przedstawiając się, mówi „jestem Bogiem Tomasza Jaklewicza”… Aż ciarki idą po plecach. Jeśli żyję dla Niego, żyję Jego życiem. To Jego miłość mnie ocali na wieki.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.