Mieć skarby czy być skarbem?


ks. Tomasz Jaklewicz


|

GN 31/2013

Jezus nie spełnia każdej prośby. Odmówił matce synów Zebedeusza, która prosiła dla nich o pierwsze miejsca.


Mieć skarby czy być skarbem?



1 Odmawia też pomocy człowiekowi walczącemu o podział spadku. Dlaczego Jezus dystansuje się od tych oczekiwań? Kluczem jest zdanie: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości”. Słowo „chciwość” (gr. pleonexia) nie oznacza tylko pragnienia pieniędzy, ale wszelkie nieuporządkowane pożądania związane z doczesnością. Słowo „łakomstwo” może jeszcze trafniej oddaje sens. Nie zawsze musi chodzić o sprawy czysto materialne. Człowieka może opanować żądza znaczenia, sławy, dominacji, władzy, gromadzenia wrażeń, kolekcjonowania przeżyć. Wszechobecna kultura konsumpcji nieustannie pobudza nasz apetyt. Jest on większy niż nasze potrzeby. Mieć wszystko, a przynajmniej jak najwięcej, i najlepiej od razu. Jezusowe „uważajcie” i „strzeżcie się” są zachętą do przyjrzenia się mojej „osobistej” chciwości. W którą stronę ciągnie mnie moje łakomstwo? Czy mam je pod kontrolą? Żądza ukrywa się zazwyczaj pod pozorami domagania się sprawiedliwości lub tak zwanego prawa do szczęścia.


2 „Nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia”. Niby to oczywiste. A przecież patrzymy łakomie na willę sąsiada, cudzy samochód, sukienkę, awans, zdjęcia z wakacji. Ten sam mechanizm dotyczy także osób: mieć taką kobietę („mojej żonie daleko do niej”), mieć takiego faceta („mój mąż ma swoje plusy, ale to nie to samo”). Można zazdrościć komuś ułożonych dzieci, ciekawych przyjaciół, dobrego szefa. Dlaczego innym zawsze lepiej się powodzi niż mnie? Jeśli pojawia się w nas takie pytanie, to ważny sygnał ostrzegawczy. Zazdrość świadczy o tlącej się w nas pożądliwości. „Mieć” czy „być” – to rozróżnienie stało się sloganem. A przecież tu właśnie kryje się sedno. Więc może w formie pytań: „kim jestem?” i „co mam?”. Które z tych dwóch pytań bardziej mnie niepokoi, pochłania więcej uwagi, czasu, wysiłku?


3 Przypowieść o bogaczu dosadnie obrazuje, jak bardzo ulotne jest inwestowanie w „mieć”. Jezus nie moralizuje, zwraca tylko uwagę, że gromadzenie majątku dla siebie w tym celu, aby „odpoczywać, jeść, pić i używać”, jest bez sensu. Jutro mogę przecież stanąć przed sądem Bożym. A wtedy będzie się liczyło tylko to, kim jestem w oczach Bożych. „Głupcze” – ależ to mocno brzmi! To może zaboleć, ale może właśnie powinno. Nie chodzi o to, że chrześcijanin ma być lekkoduchem niedbającym o swoje gospodarstwo. Istotny jest kierunek, życiowy wektor. Czy moje życie bardziej nakręca miłość czy egoizm, dawanie czy branie? Koncentracja na sobie, na własnym bezpieczeństwie, na zabezpieczaniu swojego szczęścia przed przemijaniem jest chybioną inwestycją. Im mocniej zaciskam swoje dłonie, tym mniej w nich zmieszczę. „Być bogatym przed Bogiem”. Na tym polega mądrość. Nie gromadzić skarbów dla siebie, ale żyć tak, by stać się skarbem dla innych. Dla Boga.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.