O tym, dlaczego rząd źle prowadzi sprawę Wołynia, a także o konieczności uwolnienia w Polsce mechanizmów demokracji bezpośredniej z posłem Kazimierzem Michałem Ujazdowskim
Kazimierz Michał Ujazdowski ur. w 1964 r. w Kielcach, polityk, poseł na Sejm, doktor nauk prawnych. Był wicemarszałkiem Sejmu IV kadencji. Dwukrotnie pełnił funkcję ministra kultury i dziedzictwa narodowego: w latach 2000–2001 w rządzie Jerzego Buzka i w latach 2005–2007 w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Jest pracownikiem naukowym Katedry Doktryn Polityczno-Prawnych Uniwersytetu Łódzkiego, a także autorem wielu książek, poświęconych polityce kulturalnej i historii polskiego k...
jakub szymczuk /gn
Był Pan w Londynie na uroczystościach 70. rocznicy śmierci gen. Sikorskiego. Obchodom towarzyszyły małe wątpliwości, kto reprezentuje polskie władze.
Nie było żadnego z ministrów konstytucyjnych obecnego rządu. Z uwagi na rangę tych obchodów, okrągłą rocznicę, fakt, iż generał Sikorski był przywódcą polskiego państwa, uważam, że w Londynie, a wcześniej w Gibraltarze powinien być członek Rady Ministrów. Owszem, byli przedstawiciele administracji, jak prof. Kunert – szef Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Ale nie było ministra polskiego rządu. Uznaję to za brak należytego szacunku dla tradycji państwowej.
Jak w takim razie określi Pan parlamentarną dyskusję wokół uchwały wołyńskiej, w której argumentował Pan za używaniem terminu „ludobójstwo”?
Przede wszystkim jestem rozczarowany polityką ministra Sikorskiego. Jego wystąpienie przesądziło o treści uchwały. Gdyby polityka obozu rządzącego była dojrzała i podmiotowa, to pan minister Sikorski na długo przed rocznicą rzezi wołyńskiej powiedziałby ukraińskiemu partnerowi dwie istotne rzeczy. Po pierwsze: nie negocjujemy prawdy o rzezi wołyńskiej, to było ludobójstwo. Po drugie: w żadnej mierze nie cofamy wsparcia dla państwowych i europejskich aspiracji Ukrainy. Strona ukraińska już dawno powinna takie stanowisko polskiego rządu usłyszeć. A tak stała się rzecz niedobra. Nie powiedzieliśmy prawdy. Partnera ukraińskiego zachęciliśmy do obojętności i w żadnym razie nie wzmocniliśmy sojuszu polsko-ukraińskiego.
Trochę inaczej, korzystniej na tle rządu próbował wypaść prezydent Komorowski. Chociaż w przypadku wizyty w Łucku jajko przesłoniło to, co chciał powiedzieć.
Prezydent Komorowski ma więcej słuchu politycznego i wyczucia niż minister Sikorski. Jednak cóż to dało? Cała sprawa od dawna była źle ukształtowana właśnie przez ministra spraw zagranicznych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.