– Jak usiądę do haftowania, to mogę siedzieć aż do zmroku – mówi Bronisława Skwarna.
Bronisława Skwarna i Katarzyna Słoma na tle ołtarzyka w domu artystki ludowej
Marcin Kowalik
Dzień Bronisławy Skwarnej zaczyna się wcześnie rano. Jak twierdzi, zamiast budzika, budzą ją anioły. Wstaje przed szóstą, żeby zdążyć na transmitowane w radiu Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.
Niepotrzebny telewizor
Mimo 92 lat, pani Bronisława precyzyjne hafty koralikowe wykonuje bez okularów. Na małym stole, który służy jej za warsztat, znajdują się fiolki i słoiczki pełne kolorowych paciorków i cekinów. Zręcznym ruchem nawleka koraliki na igłę. Swój talent przetwarza na piękne broszki i zdobione torebki. Bardzo lubi to robić. Haftować może od rana aż do zmroku. Swój warsztat zamyka tylko na niedzielę. Wtedy wszystkie koraliki chowa do szuflady.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.