Hałas dialogowany

Franciszek Kucharczak

|

GN 17/2013

publikacja 25.04.2013 00:15


Dziś można mówić, ile się chce,
 byle się nie miało nic do powiedzenia.

Hałas dialogowany rysunek franciszek kucharczak

C.S. Lewis w „Listach starego diabła do młodego” włożył w usta tego starego takie zdanie: „Cały wszechświat przemienimy w końcu w hałas. Jeśli chodzi o Ziemię, to mamy już w tej dziedzinie poważne osiągnięcia. Melodie i cisza Nieba zostaną w końcu przekrzyczane”.


Diabłu się oczywiście nie uda, ale hałas się faktycznie wzmaga. Głównie za sprawą mediów, a zwłaszcza internetu, dzięki którym okazję mówienia zyskał każdy, kto nie ma nic do powiedzenia. 


Nie dyskutuje się po to, żeby kogoś przekonać. O nie – takie rzeczy to tylko w średniowieczu. Tak – w tym wyśmiewanym średniowieczu kultura dyskusji była nieporównanie wyższa niż dziś. Słowo miało wartość argumentu, który za nim stał. Dysputy na uniwersytetach były tak prowadzone, żeby każdy ich uczestnik był wręcz zmuszony poznać i zrozumieć zdanie adwersarza. To rzecz niewyobrażalna dzisiaj, w „kulturze parlamentarnej”. Teraz, jak w programach Lisa, chodzi o zakrzyczenie. Sami posłowie przyznają, że przemowy w parlamencie nie są po to, żeby tam kogoś przekonać – chyba że frajerów przed telewizorami, gdy obrady są transmitowane. Jakich by kto racji nie użył, nie zmieni to wyniku głosowania, jeśli decyzja na wyższym szczeblu już zapadła. Bo liczy się nie to, co słuszne, lecz to, co – zdaniem decydentów – politycznie korzystne.


Mimo szczytnych deklaracji o dialogu, cudze zdanie jest dziś szargane i poniewierane. Bo mieć „swoje zdanie” wolno, a nawet należy, jeśli jest zgodne z wolą inżynierów społecznych. Jeśli jest to zdanie innego rodzaju – oooo, no to kończy się „kultura dialogu”, a pojawia się cenzura polegająca na społecznym wykluczeniu. Cenzury niby nie ma, ale wystarczy, że cię okrzykną wrogiem tolerancji, a już jesteś w medialnym niebycie. Możesz potem tłumaczyć, że właśnie to jest nietolerancja – równie dobrze studentowi gender mógłbyś wyjaśniać, że chłop to chłop. 
To przez taką cenzurę w większości krajów Zachodu prawie nie istnieją już w świadomości społecznej obrońcy dzieci nienarodzonych, a kto by ośmielił się tam wziąć w obronę małżeństwo i rodzinę (czyli zostać „homofobem”), nie ma czego szukać w oficjalnym obiegu.


U nas też trwają prace nad doprowadzeniem do takiego stanu. Parę lat temu homolobby rozpętało histerię wokół Andrzeja Krauzego o rysunek w „Rzepie”, na którym widnieli geje biorący „ślub”, a w kolejce czekał facet z kozą. W sumie żadne proroctwo – normalna konsekwencja państwowej zgody na dewiacje. Ale na razie społeczeństwo do zoomałżeństw „nieprzygotowane”, więc się lewacy rzucili skarżyć „Guardianowi” (brytyjskiemu pracodawcy Krauzego) – że on homofob.

Ale nie zadziałało, więc poszukali lepszego haka. I oto teraz „Krytyka Polityczna” doniosła Brytyjczykom w perfidnym „liście otwartym”, że Krauze to… rasista. Hakiem był rysunek, na którym czarni ludożercy niosą związanego premiera Tuska, ten zaś myśli: „Trzeba było lecieć do Smoleńska”.

Fajne, nie? Ach nie! Przecież to rasizm! Kogoś to śmieszy?


No. A tak w ogóle to towarzysze z lewicy zapraszają do dialogu!


Cudowni posłowie

Adam Kępiński (SLD), eksksiądz Roman Kotliński i Piotr Chmielowski (obaj od Palikota) wystosowali do Ministra Edukacji Narodowej interpelację dotyczącą… cudów Jezusa. Nie podoba im się, że uczniowie słyszą w szkole o rozmnożeniu chleba i ryb. „Wskazuje to młodzieży inny sposób zaspokojenia potrzeb niż praca i uczciwy zarobek” – napisali. Może to także „zmniejszać czujność na wstępowanie bądź uczestnictwo w przedsięwzięciach nawiedzonych ludzi bądź sekt”, a wreszcie „w świetle interpretacji stołecznej skarbówki tego typu zaspokojenie swoich potrzeb (…) jest nieopodatkowanym przychodem, a przyjęcie takiego cudownego daru nie stanowi właściwego wzorca w aspekcie obowiązków podatkowych obywateli”. Obawy wzbudził też opis Jezusa chodzącego po wodzie. Pytają: „Czy znane są ministerstwu przypadki utonięć bądź spowodowania zagrożeń życia i zdrowia przez dzieci i młodzież z powodu podjęcia prób naśladownictwa Jezusa?”. Powodem zmartwień jest wreszcie opis cudu w Kanie Galilejskiej, gdyż widzą w tym konflikt z ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Hm… Młodzieży, jeśli szukasz „innego sposobu zaspokojenia swoich potrzeb niż odpowiedzialna praca i uczciwy zarobek”, już wiesz co robić – zostań posłem u Palikota. 


Bombowy ekspert

Po zamachu bombowym w Bostonie, w którym zginęło kilka osób, a wiele zostało rannych, specjaliści snuli domysły co do tożsamości sprawców. W TVN24 wystąpił politolog i ekspert od terroryzmu politycznego Przemysław Nadolski. Nie wiedział, kto dokonał zamachu, ale, jak stwierdził: „Amerykanie mają problemy z agresywnymi grupami, na przykład z przeciwnikami aborcji”. Jak widać, grożą nam nie tylko terroryści, ale i eksperci od terroryzmu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.