Bo wyszedł za linię

Bogumił Łoziński

Przypadki Szymona Hołowni pokazują, że, wbrew swoim deklaracjom, środowiska liberalno-lewicowe są zamknięte na dialog i odmienne poglądy.

Bo wyszedł za linię

Szymon Hołownia nie ma ostatnio „szczęścia” do liberalnych tygodników, w których umieszczał swoje felietony. W ubiegłym roku zrezygnował ze współpracy z „Newsweekiem” z powodu tekstu opublikowanego w tym tygodniku o księżach mających żony i dzieci, w którym jego autorzy oparli się na niewiarygodnych danych. Teraz zakończył współpracę z „Wprost”, po tym, jak kierownictwo tego tygodnika nieopublikowało jego tekstu, w którym Hołownia wyraził swój sprzeciw wobec refundacji in vitro.

Na uwagę zasługuje argumentacja podana przez obie redakcje. „Wprost” telefonicznie poinformował autora, że wycofało tekst, gdyż „Tygodnik to nie jest Hyde park; nie można tu głosić poglądów sprzecznych z poglądami Redakcji”. Odchodząc z „Newsweeka" również usłyszał, że tygodnik wypracował określoną linię, według której będzie o Kościele pisał ostro, a Hołownia do niej nie pasował.

Istniejące obecnie media tożsamościowe rzeczywiście drukują teksty odzwierciedlające idee i wartości, które promują. Gość Niedzielny raczej nie zamieści tekstu chwalącego aborcję. A jednak robimy wywiady ze zwolennikami obecnej ustawy aborcyjnej albo związków partnerskich, choć rozmowy takie są prowadzone na „kontrze” – argumenty rozmówcy przeciwko argumentom dziennikarzy redakcji (patrz wywiad z prezydentem Bronisławem Komorowskim). Jednak my, podobnie inne media konserwatywne, wprost deklarujemy jakie wartości wyznajemy, nie udajemy takiego pluralizmu, który każde poglądy uznaje za równoważne, choć jednocześnie opisujemy, choć krytycznie, lewicowe pomysły światopoglądowe. Tymczasem media liberalno-lewicowe uważają się za otwarte na dialog, za miejsce ścierania się różnych poglądów itp. Przypadki Sz. Hołowni pokazały, że to fikcja, w rzeczywistości akceptują to co jest zgodne z linią redakcji, Hołownia wyleciał, bo nie trzymał tej linii.

Redakcje mają prawo do posiadania określonej linii, promowania wybranego światopoglądu, tyle, że niech nie udają bezstronności, światopoglądowej neutralności. Media są obecnie miejscem ostrego starcia światopoglądowego, jednak to starcie nie odbywa się w ramach jednej redakcji, jak do tej pory było w wielu mediach (np. w „Dzienniku” kierowanym przez Roberta Krasowskiego, w którym standardem było drukowanie w jednym numerze, nawet obok siebie, tekstów publicystów o skrajnie odmiennych poglądach), lecz między różnymi redakcjami. Czas pluralizmu w ramach jednej redakcji się skończył, mamy obecnie tytuły homogeniczne. Może to dobrze, bo wiemy czego możemy się spodziewać po danym tytule, tyle, że chcąc poznać różne sposoby myślenia trzeba czytać ich kilka.