Polskie pro life eksportowe

Agata Puścikowska

|

GN 14/2013

publikacja 04.04.2013 00:15

Z połączenia czeskiej modlitwy i polskich bębnów powstał XIII Pochod pro Život.

W XII Marszu dla Życia w Pradze wzięło udział  około 3 tys. osób W XII Marszu dla Życia w Pradze wzięło udział około 3 tys. osób
Roman Koszowski

Centrum Szczecina, ciemna noc, lodowato. Pod kościołem Matki Bożej stoi autokar. Przed autokarem matki w pośpiechu podają plecaki, koce, śpiwory. I machają, jak to potrafią tylko matki, gdy dorosłe nawet dzieci wyjeżdżają na całe dwa dni. – Tylko uważajcie na siebie. I ciepło się ubierajcie. I wracajcie szczęśliwie. Automatyczne drzwi zamykają się. Silnik w ruch. Autokar z blisko 50 osobami rusza. – Wszyscy są? Sprawdzam listę obecności – ks. Piotr z pierwszego rzędu foteli przez mikrofon czyta nazwiska. – Jedziemy. A najpierw, jeśli przestaniecie choć na chwilę gadać, pomódlmy się o błogosławieństwo podczas podróży. I za powierzone nam zadanie… Aha, i pan kierowca kategorycznie zabrania biegania po autobusie!

Przez Niemcy, na Czechy!

W autokarze głównie młodzież zrzeszona przy szczecińskiej „Civitas Christiana”. Są też młodzi (między 15. a 30. rokiem życia), którzy na co dzień działają w Bractwie Małych Stópek – organizacji pomagającej kobietom w tzw. niechcianej ciąży, ratującej dzieci przed aborcją. Prócz własnych, domowych, zawodowych czy szkolnych obowiązków na co dzień zajmują się zbieraniem darów dla matek w potrzebie, organizują spotkania pro life, wysyłają też w Polskę „tajną broń” – metalowe stópki dziesięciotygodniowego dziecka. Te stópki przypina się potem w klapę marynarki (panowie) czy do bluzki z żabotem (panie). I naprawdę nawet gadać nie trzeba długo, że małe dziecko to… małe dziecko. A wielkim zadaniem młodych pro-liferów ze Szczecina są też Marsze dla Życia. Najważniejszy i największy w Polsce, czyli właśnie ulicami ich miasta. Kolorowy, wesoły, głośny pochód z pozytywnym przesłaniem. Z roku na rok w szczecińskim marszu idzie coraz więcej (młodych!) ludzi. Dzięki ks. Tomaszowi Kancelarczykowi, który z młodzieżą działa na młodzieżowych zasadach, w Szczecinie nie iść na Marsz to jest… obciach. Ale Szczecin, Polska to nie wszystko. I nie wszyscy. I nie wszystkie (dzieci), które należy chronić. A że młodzież werwę ma, a ks. Kancelarczyk pomysły i siły, zrzucają się każdy po parę groszy, biorą plecaki, chińskie zupki i coca-colę, i w drogę. Czy to Budapeszt (jak tam mało ludzi przyszło na marsz… Gdyby nie Szczecin, byłoby aż przykro).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.