A jednak niespodzianka

Ponieważ wybór biskupa Rzymu z reguły jest niespodzianką, nie powinno to być niespodzianką. A jednak znowu jest.

A jednak niespodzianka

Płaciłem właśnie za paliwo, gdy ręka sprzedawcy z pieniędzmi zawisła w powietrzu. Patrzył ponad moją głowę, bo tam pod sufitem miał telewizor. Odwróciłem się. Na ekranie ujrzałem kołyszące się dzwony. I usłyszałem je – ale nie tylko te z telewizora. Dzwoniły chyba we wszystkich okolicznych kościołach. Zanim dotarłem do domu, widziałem poruszonych ludzi. Twarze uśmiechnięte, wszyscy pełni ciekawości, kogo zobaczymy za chwilę na balkonie bazyliki. Święto. Mamy święto. „Mimo Wielkiego Postu możemy śpiewać alleluja” – napisała mi znajoma.

Jak to możliwe, że wybory w najmniejszym państwie świata, sprawiają takie poruszenie nawet w największych państwach świata? Jak to możliwe, że choć papież nie ma już ani jednej dywizji, znaczy tak wiele.

Wreszcie „habemus papam!”. I jak prawie zawsze – niespodzianka. Papież Franciszek – pierwszy o tym imieniu biskup Rzymu. Pierwszy od starożytności papież spoza Europy – choć syn włoskich emigrantów. Stąd i włoskie nazwisko. Prymas Argentyny, arcybiskup Buenos Aires, jezuita. Nie tylko teolog. Z wykształcenia również chemik.

Twarz łagodna, głos łagodny – wygląda na onieśmielonego. Ale Argentyńczycy wiedzą, że zna naukę Jezusa i potrafi przy niej stać. Głośny był konflikt z prezydent Argentyny, która chciała przeforsować  projekt „małżeństw” gejowskich. Kard. Bergoglio nazwał to „programem diabła”.

Wkrótce dowiemy się dużo więcej o nowym papieżu, ale już teraz wiemy, że jest człowiekiem Jezusa Chrystusa. Nie mogło być inaczej. Bóg wysłuchuje modlitwy swojego Kościoła.