Obłożony gnojem

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 09/2013

1 Ilekroć w jakimś wypadku ginie większa liczba ludzi, odczuwamy jakiś rodzaj trwogi, niepokoju.

Obłożony gnojem

Pędzący tir, zaśnieżony dach o wadliwej konstrukcji, wariat z bronią w ręku… Jak kruche jest nasze życie! W jednym momencie człowiek może zostać wyrwany z doczesności i stanąć przed Bogiem. Dlaczego zginęli akurat oni, a nie ja? Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Ale kolejka się przesuwa. Czasu mi nie przybywa, ale ubywa. Z czym stanąłbym dziś przed Bogiem? „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie”. To zdanie się powtarza. Co Pan Jezus mi chce powiedzieć? Chce mnie postraszyć? A jeśli tego mi właśnie potrzeba, by obudzić poczucie odpowiedzialności za życie, za czas, za powołanie…?

2 „Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli?” Nie chodzi o licytowanie się, kto jest większym czy mniejszym grzesznikiem. Chodzi o prawdę o mnie. „Nikogo nie zabiłem, nie okradłem, czasami zaklnę, ale nie bez powodu… jaki tam ze mnie grzesznik”. Czasem takie wyznanie można usłyszeć. Potrafimy znakomicie, perfekcyjnie znieczulić swoje sumienie. Grzech kamufluje się w człowieku, jak komórki rakowe, które rozwijają się bezboleśnie. Kiedy boli, bywa już za późno na leczenie. Wielki Post jest po to, by zobaczyć swój grzech. Św. Ignacy uczył, że podczas rekolekcji trzeba prosić Boga „o wielką i głęboką boleść duszy i o łzy z powodu mych grzechów”. Bez zobaczenia swojego grzechu, nie ma nawrócenia. Zło najbardziej tego właśnie chce – bym się nim nie przejmował, przestał je dostrzegać, uznał za normalność, wręcz bym je polubił, uczynił przedmiotem chluby. To prosta droga do duchowej śmierci.

3 „Szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję”. Jeśli zdobędziesz się na odrobinę uczciwości wobec siebie samego, musisz to zobaczyć. Bezowocność życia, porażki w tylu dziedzinach. Marzenia młodości, ambicje, wielkie plany, oczekiwania. Ile z tego zostało? Ale te owoce, których szukasz, niekoniecznie muszą być tymi, których oczekuje od ciebie Bóg. I dokładnie w tym miejscu pojawia się nadzieja, która rodzi się ze zgody na to, że jesteś stworzeniem, a nad tobą jest Stwórca. Nie jesteś autonomicznym, samotnym istnieniem. Jesteś drzewem zasadzonym przez kogoś, w winnicy. Należysz do kogoś. Jest ogrodnik, któremu zależy na tobie, który ma cierpliwość do ciebie większą niż ty sam, który może pomóc ci uczynić twoje życie owocnym.

4 „Okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć”. Nawóz śmierdzi, jest czymś ohydnym, budzi obrzydzenie. Ale użyźnia. Metody, które stosuje wobec nas Bóg, mogą wydawać się momentami brutalne. Dziecko nie lubi, kiedy odbiera mu się zabawki. My też tego nie lubimy. Ale życie nie może być wieczną zabawą, pogonią za przyjemnością. Czasem trzeba się rozwalić na własnym grzechu. Ale ten „nawóz” jest konieczny, bo ryzyko zmarnowania życia jest całkiem realne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.