Tabelki nie kłamią

Jacek Dziedzina

„Gościa Niedzielnego” w wynikach sprzedaży tygodników opinii konsekwentnie pomija konkurencja. Tylko te tabelki i liczby takie nieznośne i psują wrażenie.

Tabelki nie kłamią

Są już świeże wyniki Związku Kontroli Dystrybucji Prasy za rok 2012. Z tabelek jasno wynika, że w minionym A.D. liderem średniej sprzedaży ogółem wśród tygodników opinii był „Gość Niedzielny”. Średnia sprzedaż GN wyniosła 141 596 egz. Drugą pozycję zajął tygodnik „Polityka”, którego średnia sprzedaż ogółem wyniosła 127 335 egz. Na trzecim miejscu podium uplasował się tygodnik „Uważam Rze" z wynikiem 125 356 egz. (oczywiście te dane nie uwzględniają jeszcze w pełni spadku sprzedaży po zwolnieniu z funkcji redaktora naczelnego pisma Pawła Lisickiego). Na czwartym miejscu znalazł się „Newsweek”, którego średnia sprzedaż ogółem w ciągu całego 2012 roku wzrosła do 119 794 egz. Niżej w rankingu znalazł się tygodnik „Wprost”. W analizowanym okresie miał on średnią sprzedaż ogółem na poziomie 74 257 egz.

I tyle tabelki i twarde liczby. Bo wyniki sprzedaży żyją potem życiem nadawanym im przez konkurencję i część pism branżowych oraz popularnych portali internetowych. I większość z nich dokonuje przedziwnego podziału na tygodniki „opinii” i „katolickie”, sugerując tym samym, że katolicy gęsi, swojego języka i opinii nie mają. A jeśli mają, to właśnie „katolicką”, która de facto opinią nie jest. W ten sposób GN ląduje w osobnej tabeli, w której owszem zajmuje pierwsze miejsce, ale jednak nie reprezentując „tygodników opinii”.

„Nie gramy w tej samej lidze”, usłyszałem kiedyś od zacnego redaktora jednego z tygodników (lewicowych). Ta „inność” lig ma rzekomo tłumaczyć, dlaczego tygodnik „katolicki” opiniotwórczy nie jest, podczas gdy „świecki” jak najbardziej. W ogóle intryguje mnie to określenie "świecki". Czyli że co: „GN” jest "duchowny"? "sakralny"? "święty"? "Katolicki" oznacza tyle, że właścicielem jest podmiot kościelny. Czy to oznacza, że nie jest tygodnikiem opinii? Czy to charakter właściciela (katolicki, prawosławny, lewicowy, prawicowy, ateistyczny) decyduje o tym, czy jakieś pismo tworzy opinię lub nie?

Inni koledzy z tygodników „świeckich” z kolei powtarzają jak mantrę argument: GN ma dobrze rozwiniętą dystrybucję w parafiach, a w rankingu liczy się „twarda konkurencja kioskowa”. Nie zaprzeczamy, że w parafiach GN rozchodzi się bardzo dobrze. Ale jesteśmy także w kioskach, Empikach i innych punktach sprzedaży prasy. Poza tym wierni wychodzący z kościoła mają jednak wybór i gazety kupować nie muszą. A z jakichś powodów to robią.

Tak naprawdę, tłumaczyłem niedawno jednemu z kolegów z konkurencji, nie ma żadnego znaczenia, z jakich udogodnień która z gazet korzysta. A każda ma jakieś swoje „wejścia” i inne „warunki sprzyjające” – i każdy korzysta z takich atutów, jakie ma. I tyle. A liczą się twarde dane ZKDP – liczby nie kłamią. Bo ostatecznie to czytelnik decyduje o tym, czy pismo kupi, czy nie.

Na wstępie napisałem, że konkurencja konsekwentnie pomija GN w rankingach. Owszem, jeśli chodzi o sprzedaż, lepiej nas pominąć. Ale tak się jakoś dziwnie składa, że już w niedawnym rankingu poprawności językowej w tygodnikach opinii, GN jest spokojnie wymieniany na trzecim miejscu, które rzeczywiście zajął (nie wypieramy się, pracujemy nad poprawą, choć to ranking bardziej subiektywny niż tabela sprzedaży). Wniosek? Tygodnikiem opinii będziemy pod warunkiem, że zaczniemy sprzedawać się gorzej niż konkurencja lub gdy zajmiemy dalsze miejsca we wszystkich innych rankingach. Cóż, musielibyśmy chyba zacząć przekonywać naszych Czytelników, żeby mniej chętnie sięgali po GN. Wtedy sprzedaż spadnie, a konkurencja zaliczy nas w poczet „tygodników opinii”. Póki co jednak wolimy Czytelnikom raczej podziękować.