Rocznica śmierci sióstr boromeuszek. 30 stycznia 1945 r. wojska pierwszego frontu białoruskiego wkroczyły do Świebodzina. To, co działo się później, nazywano wyzwalaniem, ale dla wielu skończyło się tragiczną śmiercią.
W Świebodzinie w domu dziecka, przedszkolu i świetlicy siostry opiekowały się w sumie ok. 240 dziećmi
Rodzina Stania Chwałowice (koło kościoła) Serdeczne pozdrowienia od siostry Senna z Jastrzębia (Schwiebno). Chcę zawiadomić, że (siostra) córka państwa, która razem ze mną była w Swiebusie już nie żyje.” To pierwsza wiadomość o śmierci s. Marii Leutbergis Stania, która dotarła do rodziny tzw. pocztą pantoflową. Z czasem relacji i świadectw było więcej…
Armia Czerwona wyzwala
Jedna ze świebodzińskich boromeuszek, s. Maria Aphrodisia Latzel, 10 sierpnia 1945 r. z Görlitz napisała list do przełożonej, matki Marynii. „W mieście zaroiło się od okrutnych band z Syberii i ludów mongolskich. Napastowali kobiety, niektóre były gwałcone 60–100 razy, po czym umierały. Niestety, ważyli się oni także napastować siostry. W dniu 3 lutego zastrzelili siostrę Edmarę, ponieważ nie pozwoliła się tknąć Rosjaninowi. Strzał w głowę – siostra żyła jeszcze kilka minut i otrzymała ostatnie namaszczenie. Jest pochowana w ogrodzie probostwa. W dniu 4 lutego zajechał samochód, dwoje Rosjan wdarło się do probostwa i zastali siostry w pokoju. Rosjanka zadecydowała: ta, ta, ta i ta siostra muszą pójść z nimi, wrócą za dwie godziny.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.