Czego premier nie powiedział?

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 48/2012

publikacja 29.11.2012 00:15

Jeśli Unia nie zwolni nas z procedury nadmiernego deficytu, nie będzie dłuższych urlopów macierzyńskich zapowiedzianych przez premiera.

 Rząd proponuje wydłużenie płatnego urlopu macierzyńskiego do roku Rząd proponuje wydłużenie płatnego urlopu macierzyńskiego do roku
Roman Koszowski

Rząd chce zachęcić Polaków do powiększania rodzin, bo dzietność na poziomie 1,38 jest dla naszej gospodarki bezlitosna i niebawem jak pętla zaciśnie się na szyi przyszłych emerytów. Wzorem innych państw, którym dzięki konsekwentnej polityce prorodzinnej wskaźnik ten wolno pnie się w górę, w październiku w Sejmie Donald Tusk zapowiedział wydłużenie urlopów macierzyńskich i inne korzystne rozwiązania dla rodzin z małymi dziećmi. Mają one ułatwić młodym rodzicom opiekę nad maluchami, zanim te podrosną na tyle, by mogły pomaszerować do zapowiadanych przez premiera nowych żłobków i przedszkoli. Propozycje spodobały się, zwłaszcza młodym rodzicom. Wątpliwość, jak zawsze, jest tylko jedna: skąd wziąć na to pieniądze? Szczególnie w sytuacji, gdy jako członek Unii mocno zadłużony bardziej zadłużać się nie możemy.

Roczny urlop

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej już opracowuje zmiany w prawie, które pozwolą zrealizować wizję premiera. Zgodnie z nią, rodzicom po urodzeniu dziecka przysługiwałby płatny 26-tygodniowy urlop macierzyński (teraz trwa on 24 tygodnie), który mogliby przedłużyć o kolejne 26 tygodni. W sumie więc mogliby być przy maleństwie przez pierwszy rok jego życia. Wysokość zasiłku zmieniałaby się w zależności od wariantu wybranego przez rodziców. I tak: jeśli zdecydowaliby się na półroczny pobyt z dzieckiem, dostaliby 100 proc. wynagrodzenia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.