Nowy konsensus

Marek Jurek

|

GN 37/2012

publikacja 13.09.2012 00:15

Prawo i opozycja mają się zgadzać na to, czego chce rząd.

Marek Jurek Marek Jurek

Premier Donald Tusk, dyrektor Paweł Machcewicz oraz prezydent Gdańska Paweł Adamowicz wmurowali 1 września kamień węgielny pod Muzeum II Wojny Światowej. Premier powiedział przy tej okazji, że Muzeum będzie stanowić „świadectwo”, że „wyciągnęliśmy najlepsze wnioski z wojny”. Wnioski owe mogą jednak wprawiać w zdumienie. Obecny na tej uroczystości dyrektor Muzeum Paweł Machcewicz oświadczył wcześniej w „Gazecie Wyborczej”, że czyn Narodowych Sił Zbrojnych „świadomie” by „wykluczył z tradycji demokratycznego państwa polskiego”. Prof. Machcewicz wyraził się precyzyjnie: „wykluczyłby”, bo walka Narodowych Sił Zbrojnych JEST uznaną częścią „tradycji demokratycznego państwa polskiego”. Rzeczpospolita zaraz po odzyskaniu niepodległości ustanowiła Krzyż Narodowego Czynu Zbrojnego, którym honoruje żołnierzy NSZ. Tych oczywiście, którzy przeżyli kilkanaście lat podziemnej walki i krwawe prześladowania w PRL.

Dziwne wnioski wyciąga władza z wojny, jeszcze dziwniejsze z zimnej wojny. Niedawno prezydent Adamowicz postanowił umieścić ponownie na bramie Stoczni Gdańskiej – imię… Lenina. Jak tłumaczył – przez pietyzm dla przeszłości. Gdy w przeddzień obchodów 31. rocznicy „Solidarności” jej działacze pod wodzą obecnego przewodniczącego Piotra Dudy i poprzedniego przewodniczącego Janusza Śniadka usunęli z bramy Stoczni ten monstrualny dopisek – prezydent Adamowicz złożył skargę do marszałek Kopacz, że zasiadający dziś w Sejmie przewodniczący Śniadek dopuścił się… „aktu wandalizmu”. Ciekawa sprawa – czyn zbrojny NSZ ma być „wykluczony z tradycji demokratycznego państwa polskiego”, imię Lenina ma być włączone do „tradycji demokratycznego państwa polskiego”. A może by tak w ogóle Krzyż Narodowego Czynu Zbrojnego zastąpić Orderem Lenina? Myślę, że prezydent Gdańska powinien skonsultować tę ideę z prof. Machcewiczem, w końcu nie tylko dyrektorem Muzeum Wojny, ale i głównym (!) doradcą premiera.

Miesiąc temu pisałem o Apelu Rzeszowskim przeciwko kierowaniu do polskich aptek środków poronnych. Władza kieruje i domaga się dystrybucji. W Maszewie na Zachodnim Pomorzu działa Apteka św. Brata Alberta. Jej właściciele nie chcą sprzedawać środków wczesnoporonnych, o czym informują na aptecznej tablicy ogłoszeń. Apteka św. Brata Alberta NIE JEST (nawiasem mówiąc) jedyną apteką, a więc monopolistą, w Maszewie. Choć na rynku nie jest łatwo – żyła i działała spokojnie, dopóki nie pojawił się Ruch Palikota. Do Maszewa przyjechał swym „mobilnym biurem” poseł Andrzej Piątak, w aptece zrobił zdjęcie, a w Szczecinie – aferę. Inspektorat Farmaceutyczny zażądał wyjaśnień od prowadzących aptekę państwa Grochowskich, sugerując im „obowiązek” sprzedaży wszystkich kierowanych do obrotu preparatów. A poseł Piątak ruszył swym „mobilnym biurem” do Amsterdamu, by obejrzeć… tamtejsze plantacje marihuany. Przed wyjazdem powiedział mediom, że Polska jest „opóźnionym krajem, ponieważ państwo nie wykorzystuje swoich możliwości. Czerpie z papierosów i alkoholu [a nie ma] powodów, żeby nie miało czerpać korzyści i w jakiś sposób uregulować kwestii marihuany”. Najlepiej zobowiązując aptekarzy do jej sprzedaży – jako leku na złe samopoczucie.

Zewnętrzni obserwatorzy mogą się śmiać, ale państwu Grochowskim nie jest do śmiechu. O naciskach na nich została poinformowana prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich. Miejmy nadzieję, że jej urząd (powołany, by chronić ludzi przed bezprawnym przymusem), upomni się o konstytucyjną (art. 53/1) wolność sumienia (podkreślmy – obiektywnego sumienia, bo państwo Grochowscy nie wymyślili sobie zasad, których bronią), o wolność gospodarczą (gwarantowaną przez art. 20 Konstytucji), czyli wolność od przymusu sprzedaży nieakceptowanych towarów, a także o prawo aptek (gwarantowane w art. 96/4 prawa farmaceutycznego) do odmowy „wydania produktu leczniczego, jeżeli jego wydanie może zagrażać życiu lub zdrowiu pacjenta”. Tych wszystkich zasad należy bronić, by zapewnić państwu Grochowskim prawo do spokojnego wykonywania ich pracy – ale jeszcze bardziej należy bronić prawa do życia przed nielegalną dystrybucją środków poronnych, cynicznie nazywanych „awaryjną antykoncepcją”.

Pamięć narodowa, wolność chrześcijańskiego sumienia, prawo do życia – nie tylko na tych polach rządy prawa mają się źle. Rząd uparcie dąży do wprowadzenia euro i by przesądzić o tym (mimo wywrócenia reguł unii walutowej), chce ratyfikacji za wszelką cenę paktu fiskalnego. Jednak decyzja tej rangi (przeniesienie części uprawnień budżetowych za granicę) wymagałaby wg art. 90 Konstytucji większości dwóch trzecich głosów w Sejmie, a więc w praktyce zgody rządu i opozycji. Nic dziwnego – chodzi o decyzje zasadniczo angażujące przyszłość kraju. Dla Niemiec jest rzeczą oczywistą, że pakt fiskalny przenosi część uprawnień Republiki Federalnej za granicę. Ale co na to nasz premier? Premier postanowił uznać, że nie przenosi. Dlaczego? Bo – jak wyznaje – „mówiąc wprost, bez PiS-u [ratyfikacja] nie będzie możliwa”. I przyznaje, iż wie, że posłowie opozycji „zakwestionują to w Trybunale Konstytucyjnym”.
Ale co szkodzi spróbować?
Do niedawna konsensus oznaczał, że rząd i opozycja zgadzają się na to, czego chce prawo. Dziś władza proponuje nową formułę konsensusu. Ma polegać na tym, że prawo i opozycja mają się zgadzać na to, czego chce rząd.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.