16.08.2012 00:15 GN 33/2012
Współczesna „dziecięca” ubraniowa moda jest cokolwiek niepokojąca.
Agata Puścikowska
Poranne programy. Jakiś chyba festiwal piosenki. Młoda i ładna gwiazdka, ubrana w bardzo małą czarną sukienkę, pręży się i przegina. Śpiewa przyzwoicie, trzeba przyznać. Kamera natomiast pokazuje wszystkie jej wdzięki dosyć konkretnie: od butów na wysokim obcasie, przez dłuuugie nogi aż po... zgrabny dekolt. O! Podpis: piosenkarka występuje na festiwalu piosenki... harcerskiej.
Dla dzieci i młodzieży. Moja osobista dziesięciolatka, z jakąś powściągliwą satysfakcją informuje, że śpiewające dziewczę jest niewiele od niej starsze. Nie, nie zamierzam ubierać moich dzieci w habity. No, chyba że same kiedyś będą chciały. Nie zamierzam też szyć fartuszków i nobliwych koszul ze stójką. Z prostej zresztą przyczyny: dwóch idealnie lewych rąk do igły. Ale kupno gustownego, modnego i przyzwoitego ciuszka dla dziecka niejednego rodzica przyprawia o frustrację. Bo współczesna „dziecięca” ubraniowa moda jest cokolwiek niepokojąca.
Sześcioletnie lolitki w mini, obcisłym topiku i butach na obcasie to jeszcze nie standard. Ale... Natomiast dziesięciolatki to już śmiało pomykają w dość wyzywających (wulgarnych) fatałaszkach. Przy pełnej akceptacji mamuś, które się cieszą, że córa taka dorosła. I niby ta różowo-kiczowato-lolitkowa moda z Zachodu przyszła. Niby. Bo pamiętam, parę lat temu, telefon od przyjaciółki ze Stanów. Otóż tamtejszym kreatorom dziecięcej mody przyszło do głowy wypuścić kolekcję dla małych dziewczynek z napisami typu: „pocałuj mnie tu”...
I strzałka w odpowiednie miejsce. Kilka dni ostrych protestów „zacofanych” amerykańskich rodziców i ciuszki ze sprzedaży wycofano. A chłopaki? W sklepach z dziecięcą odzieżą królują wszechobecne czaszki i „ozdoby” rodem z Hadesu lub piekiełka. Naprawdę, trudno kupić czasem synowi zwykłą bluzę czy koszulkę, która by nie straszyła czarcią formą, a jednocześnie była modna (!) i schludna. W rezultacie po placach zabaw pomykają lolitkowe księżniczki, we wszechobecnym różu, i książątka ciemności. Ciekawe, co będzie za 3, 5 czy 10 lat. Z dziećmi oczywiście. Gdy różowa księżniczka pozna czarnego ksiecia, kolorowy bal gotowy. Oby z happy endem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.