Bez dziennikarskiej akredytacji, z trzema biletami w kieszeni ruszyłam do Londynu spełnić marzenia: zobaczyć igrzyska olimpijskie.
Tomasz Majewski w Londynie zdobył złoty medal w pchnięciu kulą. Obronił tytuł mistrza olimpijskiego z Pekinu
pap/EPA/KERIM OKTEN
Nie spodziewałam się, że... spotkam tam głównie rodaków, którzy jak ja przyjechali dopingować polskich sportowców.
Biało-czerwona Earls Court
Earls Court – najbardziej polski adres podczas igrzysk XXX olimpiady. To tu grają nasi siatkarze. Już z daleka widać polskie flagi. Po śpiewach „Polska, Biało-Czerwoni” łatwo trafić pod wskazany adres. Przy wyjściu ze stacji metra West Brompton od razu widać, jak gospodarze dbają o bezpieczeństwo. Ulicę dwukierunkową zmieniono na jednokierunkową, wzdłuż ustawiono barierki, przed wejściem do hali policjanci z bronią maszynową gotową do strzału pilnują porządku. Obok nich kilku żołnierzy i wolontariusze gotowi pomóc w każdej sytuacji. Przed halą ogromny namiot z kilkunastoma wejściami. Przechodzimy przez szczegółową kontrolę bezpieczeństwa. Bramki, jak na lotnisku, wykryją każdy metal. Wolontariusz, miły i uśmiechnięty, przeszukuje mój plecak. Jeszcze tylko skan biletów i wchodzimy na ogromną halę Earls Court. Wielofunkcyjny obiekt pamiętający igrzyska z 1948 r. tym razem jest tylko miejscem zawodów w siatkówce. 64 lata temu rywalizowali tu także m.in. gimnastycy i ciężarowcy. W tłumie rodaków z biało-czerwonymi flagami zajmuję swoje miejsce. Trzeci rząd od dołu, tuż za stolikiem sędziowskim, widoczność bardzo dobra. Rozpoczyna się rozgrzewka przed meczem Polska–Anglia. Z 15 tys. widzów ok. 10 tys. to Polacy. – Czegoś takiego jeszcze nie widziałem! – mówi 25-letni John, londyńczyk, który siedzi obok. Z trudem słyszę jego słowa, bo rodacy gromko śpiewają: „Anglia jest nasza!”, „Polacy, gramy u siebie” i „Sto lat”. – My dopiero zaczynamy z siatkówką, ale widzę, że wasi kibice to mistrzowie świata. Właściwie to my gramy u siebie, czy wy? – dziwi się John i przyjaźnie uśmiecha. Kończy się rozgrzewka. Z bliska widzę Winiarskiego, Możdżonka, Bartmana. Dziesiątki polskich flag z nazwami miast.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.