„Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do sytości”.
Pan Jezus zastanawia się nad motywacją tych, którzy Go szukają. Bóg nie jest chłopcem na posyłki, który załatwi nam spokojne, dostatnie życie. Słowo Boże zachęca do spojrzenia w głąb naszych serc i szczerego zastanowienia się, czego oczekujemy od Pana. Czy mniej lub bardziej świadomie nie traktujemy Go instrumentalnie, szukając jedynie potwierdzenia czy wręcz realizacji naszych zachcianek? To jasne, że wolno i trzeba po Bogu spodziewać się dużo. Rzecz w tym, że my oczekujemy od Niego zbyt mało, zatrzymując się tylko na „powszednim chlebie”. Bóg chce nam dać więcej, niż myślimy. To Jego „więcej” przekracza nasze wyobrażenia o szczęściu. Abyśmy umieli przyjąć to „więcej” musimy poszerzyć serca. Mówiąc obrazowo – po Boże dary trzeba przyjechać tirem, a nie przyjść z reklamówką.
„Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?”. Kapitalna odpowiedź! Widać, że słuchacze Jezusa zaskoczyli. Zaczynają dobrze kombinować, myślą już o tirze, nie o reklamówce. Kiedy człowiek zaczyna stawiać sobie tego typu pytania, jest już właściwie uratowany. Pojawia się tutaj Boża logika, szukanie Jego woli, zrozumienie, że moje szczęście zależy ostatecznie tylko i wyłącznie od tego, czy będę wykonywał Boże dzieła. Co jest tym konkretnym dziełem Bożym, które mam do wykonania?
„Na tym polega dzieło zamierzone przez Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”. Pierwsza jest wiara, potem działanie. Znajomy ksiądz z Austrii opowiadał mi, że pewien ojciec w jego parafii podwozi córkę, ministrantkę, na niedzielną Mszę św., sam wraca do domu i po Eucharystii znów ją odbiera. Dodam, że nie chodzi o tolerancyjnego muzułmanina, ale o katolika. To przykład jakiegoś pozornego dobra. Pierwszym dziełem Bożym w naszym życiu powinna być wiara w Jezusa, która oznacza także wiarę w Kościół, bo bez niego nie znalibyśmy Jezusa. Pierwsze rzeczy muszą być pierwsze. Najpierw trzeba wybrać Jezusa jako prawdę o moim życiu, jako fundamentalne dobro. Ten wybór otwiera drogę do kolejnych decyzji.
„Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz?” Tu słuchacze Jezusa robią krok do tyłu. Mówią Jezusowi „sprawdzam”. To normalne. Mamy to w genach albo raczej w tym duchowym spadku po dalekich przodkach, które teologia nazywa „grzechem pierworodnym”. Nie ufamy do końca Bogu, boimy się skoku na głęboką wodę. Chcemy jakiegoś zabezpieczenia, pokwitowania, gwarancji. Odpowiedź Jezusa oznacza: „Ja sam jestem gwarancją, nie ma innej, większej niż Moje słowo”. Dlatego: „Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. Spełnienie ludzkiego życia jest w Bogu. Poza Nim umieramy z pragnienia i głodu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.