Szymonek nie żyje. Ale wokół nas jest wiele innych dzieci.
Rodzice Szymona zostali zatrzymani przez policję. Matka podejrzana jest o zabójstwo, ojciec o nieudzielenie pomocy dziecku PAP/Andrzej Grygiel
W marcu 2010 roku płakała cała Polska: w cieszyńskim stawie znaleziono ciało małego chłopca. Mógł mieć od 1 do 4 lat. Po badaniach patomorfologicznych ponad wszelką wątpliwość okazało się, że mały Jaś (jak go nazwano) nie zginął przypadkiem... Umarł po tym, jak ktoś uderzył lub kopnął go mocno w brzuch: nastąpiła perforacja jelita cienkiego, zapalenie otrzewnej. Śmierć powolna, w męczarniach… Po dwóch latach od tragedii wiadomo, kto skrzywdził Jasia. A tak naprawdę – Szymona. To jego rodzice…
Śledztwo
Podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik prasowy śląskiej policji, na pytanie, dlaczego tak długo trwało wyjaśnienie sprawy małego „Jasia”, reaguje lekkim zniecierpliwieniem. Ostatnio odpowiadał na nie dziesiątki razy. Tymczasem w tym przypadku przecież nie ma znaczenia, w jakim tempie wyjaśniła się zagadka śmierci chłopca. Ważne, że sprawcy zostali wykryci. – Co było zresztą kwestią czasu... Wiedzieliśmy, że prędzej czy później zabójcy dziecka usłyszą zarzuty – mówi podinspektor Gąska. – Nie mogło być inaczej, gdyż działania policji zakrojone były na niebywałą skalę, wcześniej niespotykaną w Polsce. Zazwyczaj jest tak, że ginie dziecko, a szukają i ratują go rodzice.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.