Nietypowe muzeum. Koko, koko, eurogadżety są spoko – twierdzą dwaj urzędnicy z miejskiego Ratusza. I w swoim biurowym pokoju urządzili muzeum europamiątek.
Krzysztof Rozner i Marcin Przewoźniak chcą, by eurogadżety trafiły kiedyś na stałą ekspozycję Agata Ślusarczyk
Zaczęło się od zwykłej ciekawości. – Jeśli coś nazywa się „Polska klapacz-koszulka”, to nieważne, co jest w środku, trzeba to kupić i pokazać kolegom – wspomina Marcin Przewoźniak z miejskiego Wydziału Kultury, który razem z Krzysztofem Roznerem od kilku miesięcy prowadzi w biurowym pokoju „euromuzeum”.
Potem była polska łapa dmuchana „Dłoń”, do której za chwilę dołączyły łapa dmuchana „Wskazywacz” i „Ministrój piłkarski na przyssawkę”. W krótkim czasie maleńki, urzędniczy pokoik na trzecim piętrze budynku przy ul. Niecałej obrósł ponad 150 eurogadżetami.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.