Po Bożym Ciele…

ks. Tomasz Horak

|

GN 25/2012

O Bożym Ciele nic po księdzu w kościele – powiada stare porzekadło.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Jak każda taka niepisana formuła nie jest zdecydowanym pewnikiem. Wyraża jedynie skondensowane doświadczenie pokoleń. A zatem? Boże Ciało z oktawą dawno minęły. Procesje już nie te, co kiedyś były – pewnie i dobrze. Bo to kiedyś kapusie obserwowali, nawet zdjęcia „pamiątkowe” dla towarzysza sekretarza odpowiedzialnego za propagandę robili. Jasne – ze strony tych, co udział w procesji brali, było to wyznanie wiary. Czasem dużo kosztowało – raz tylko premię, innym razem turnus z rodziną nad morzem w zakładowym ośrodku. Ilu więc ludzi przychodziło po prostu z przekory? Tacy też wiarę wyznawali, tyle że motyw był nie pierwszej jasności. Ostatnimi laty jakby nas mniej na procesjach było – a może tak mi się tylko zdaje. Bo w ogóle jest nas mniej, a w mojej okolicy widać ten dotkliwy ubytek. Ale przecie w czasie procesji widziałem… kilkoro chorych, będących z nami na balkonie lub w oknie – to była ich tęsknota za bezpośrednim udziałem w procesji. Ale też widziałem (zezując zza monstrancji, Pan Jezus widział więcej i głębiej) parę osób, które, nie wiem, czemu, nie zdecydowały się, by być z nami.

Pewnie było za gorąco. Może od słońca, a może od żaru naszej wiary? Nie wiem, ale com widział – widziałem. No, a teraz jest po Bożym Ciele. I po Pierwszej Komunii, i po oktawie, i właściwie po wszystkich świętach. Na całe szczęście zostały niedziele. Prawda, mnie też trochę przejadły się wszystkie uroczystości. Nie gorszcie się tymi słowami. Bo ani trochę nie przejadła mi się wiara moja i mojej drużyny z zakrystii. Wiara jest sensem życia – mojego i tych chłopaków, dziewcząt i dorosłych. Ale dobrze by było nacieszyć się tą wiarą w spokoju – może w zaciszu domu, może w czasie długiego spaceru doliną Żwirnika w pobliskich górach, a może godziną spędzoną na szczycie Keprnika, gdzie można się zaszyć w skalnych zakamarkach, mając u stóp całą naszą śląską równinę. Przez lornetkę zobaczę wieżę mojego kościoła i bloki na osiedlu. I będę smakował ciszę, brzęczenie much i trzmieli, pokrzykiwania górskich ptaków. A jak napisano w Starym Testamencie, Bóg będzie w ciszy i powiewie łagodnego wiatru. I Eliasz będzie gdzieś obok, jak wtedy, na Horebie. Ale wrócić trzeba – bo to  i śluby będą, i ani chybi pogrzeb zdarzyć się może. A do spowiedzi też ktoś przyjdzie. Tak, że choć po Bożym Ciele, to ksiądz (może mniej) potrzebny w kościele. Dobrze by było, gdyby częściej zaglądał do kościoła. Boże Ciało trwałoby dalej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.