Znów o demografii…

Agata Puścikowska

O zapaści demograficznej mówi się w Polsce często. Ale nic się w temacie nie robi…

Znów o demografii…

Po raz kolejny zapoznaję się tekstem – larum o niskiej dzietności polskich kobiet. Po raz kolejny czytam, jak to źle że rodzi się coraz mniej dzieci: w światowych statystykach dzietności Polska zajmuje trzynaste miejsce od końca. Jesteśmy na 209 miejscu na 222 kraje świata.

Po raz kolejny – zapoznaję się więc z informacjami, które… doskonale znam. Wszyscy znamy.  Wiemy, że rodziny z dziećmi są w kraju nad Wisłą narażone na ubóstwo. Więc polski model rodziny to maksymalnie 2+2. A coraz częściej „idealny” model to 2+1.  Wiemy też, że brak dzieci doprowadzi z kolei do upadku demograficznego Polski. Tymczasem upadek demograficzny to nic innego jak postępujący upadek ekonomiczny. I już za lat kilkanaście czy kilkadziesiąt system ubezpieczeń społecznych – może po prostu przestać istnieć. I bieda będzie.

Wiemy, wiemy. Czytamy, czytamy. Słuchamy. Od lat wielu. Zapoznajemy się z krajowym, demograficznym dramatem. I co? I nic. Bo po raz kolejny o dramatycznych, demograficznych faktach, a także o sposobach na ich rozwiązanie – mówią i piszą osoby, które na realną władzę w Polsce niestety wielkiego wpływy nie mają… A może szkoda. Bo sytuacja sprawia wrażenie następujące: mądrzy ludzie alarmują, głupi nie słuchają… Lub udają, że słuchają. Lub też – słuchają lecz bez konstruktywnych wniosków. Bo co prawda o zapaści demograficznej mówią też i często politycy, mający władzę – tyle, że za ich słowami – czyny nie idą żadne. Co najwyżej – de facto szkodzące rodzinie.

Więc zupełnie na serio: zaczynam się powoli frustrować tekstami typu „będzie nas mniej – będzie z nami gorzej” z prostej przyczyny: mam wrażenie, że to krzyk na puszczy… Czy uda się nam, ludziom myślącym kategoriami dobra narodowego, przyszłości kraju, rodziny, kiedyś krzyczeć głośniej? Mocniej? Konkretniej? I z dobrymi, dla rodziny, dóbr narodowych, przyszłości kraju – skutkami?