Bojkot, ale jaki

Bogumił Łoziński

|

GOSC.PL

Protestując przeciwko uwięzieniu liderki ukraińskiej opozycji, każdy powinien używać środków adekwatnych do swojej pozycji.

Bojkot, ale jaki

Trwa gorąca debata, czy bojkotować Euro 2012 na Ukrainie. Powodem protestu jest łamanie praw człowieka w tym kraju, a szczególnie uwięzienie liderki opozycji Julii Tymoszenko. Powód jak najbardziej słuszny, bo opozycji nie należy zamykać do więzienia. Problem polega na tym, czy bojkot to właściwy sposób protestu. Otóż według mnie forma protestu powinna być adekwatna do pozycji danej osoby. Zwykły obywatel może go wyrazić nie jadąc na Ukrainę, a jeśli ma już bilet, to manifestacyjnie zwrócić go organizatorom. Jednak bojkot zawodów, polegający na nie przyjechaniu na tę imprezę najważniejszych polityków europejskich, wzbudza poważne wątpliwości, a nawet podejrzenia o hipokryzję. Bo oto przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso ogłosił, że nie wybiera się do Kijowa. Ma prawo, tyle, że nikt się go tam specjalnie nie spodziewał, a jeśli chce protestować, to powinien zwołać odpowiednie gremia unijne i doprowadzić do tego, aby Unia przyjęła w tej sprawie wspólne stanowisko, które w wymiarze politycznym mogłoby mieć o wiele większe znaczenie niż protest pojedynczego polityka.

Chórowi „bojkotników” przewodzą politycy z Niemiec, na czele z kanclerz Angelą Merkel. Miesiąc temu zakończyły się prace nad kształtem umowy stowarzyszeniowej między Unią Europejską a Ukrainą. Choć jeszcze nie jest ona podpisana, to w czasie prac nad nią był czas na o wiele bardziej skuteczny nacisk w sprawie łamania praw człowieka w tym kraju.

Podobnie w Polsce do bojkotu Euro wezwał Jarosław Kaczyński. Niewiele go to kosztuje, a może jako lider opozycji zaproponowałby „okrągły stół” partii parlamentarnych, podczas którego Polska wypracowałaby wspólne stanowisko, bo obecnie rząd mówi co innego, a największa partia opozycyjna co innego, co z punktu widzenia interesów Polski, które są współgospodarzem mistrzostw, nie jest najlepsze. Tylko wymagałoby od PO i PiS zawieszenia wojny polsko-polskiej, a na to zapewne żadną ze stron nie stać, bo mogłyby stracić poparcie części elektoratu. Łatwiej więc używać form protestu, które niewiele kosztują.