Zakonnica w przebraniu - prequel

Barbara Andrijanić

|

GN 15/2012

publikacja 12.04.2012 00:15

Pamiętacie graną przez Whoopie Goldberg siostrę Deloris Van Cartier z filmu „Zakonnica w przebraniu”? Ona istnieje naprawdę. Tyle że nazywa się Teresa Zukić i jest Chorwatką, która o mały włos nie zrobiła kariery gimnastycznej.

Zakonnica w przebraniu - prequel Siostra Teresa Zukić ur. w 1964 r. w Slavonskim Brodzie w Chorwacji, od 1971 r. mieszka w Niemczech. Do 1984 r. zawodowa gimnastyczka, zdobywczyni wielu medali w kategorii juniorek. Od 1985 do 1994 r. siostra w Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia w Fuldzie. Od 1994 r. siostra w założonej przez siebie Małej Wspólnocie Braci i Sióstr Jezusa w Pegnitz. arch. redakcji

Dziś nie ma szans, żeby wykonała gwiazdę, ale chętnie zaśpiewa, skomponuje musical, upiecze przepiórki z farszem z kuskusu i gęsich wątróbek albo pokona tysiące kilometrów, żeby opowiedzieć 3 tysiącom menedżerów, dlaczego mają tracić czas dla najbliższych. Siostra Teresa nie jest normalną siostrą – to jej własne słowa. – Jestem grubą, szczęśliwą i zadowoloną z siebie kobietą – dodaje, a słuchający jej nie mają absolutnie żadnego powodu, żeby w to nie wierzyć. Wystarczy przez chwilę jej posłuchać. Przed nimi stoi naprawdę tęga kobieta, która nie stroni od piwa pszenicznego i bezdomnych, zresztą żaden potrzebujący nie zostanie przez nią niezauważony. Jeśli pojawia się problem, ona się z niego cieszy i mówi: „Hura! Dzięki Ci, Boże! Ciekawa jestem jak sobie z nim poradzisz”.No i właśnie o tym, jak nie dawać się problemom i dlaczego w pierwszej kolejności powinniśmy pokochać siebie, opowiadała niedawno w Zagrzebiu.

Mam talent

Jest sobotni poranek. W restauracji Palfi w centrum miasta panie (i tylko one, nie licząc dzieci i męskiej obsługi lokalu) zbierają się na pierwsze w tym roku spotkanie. Tylko 4 godziny trwa „Śniadanie dla kobiet”, a dla wielu z nich to jedna z dwóch okazji w roku, kiedy ktoś inny zastawia dla nich stół i nie każe im po wszystkim sprzątać. Projekt jest międzywyznaniowy, przygotowują go i katoliczki, i ewangeliczki. Już od 5 lat z wielkim powodzeniem zdobywa on serca chorwackich kobiet. Zarówno wierzących, jak i niewierzących, bo spotkanie jest otwarte. Niektóre znają się od lat, inne przyszły tu po raz pierwszy. Dla siostry nie jest problemem mówić do 30 czy 13 tysięcy ludzi. Kalendarz jej spotkań jest zapełniony do października i tylko latem ma krótką przerwę, bo nikt tak dobrze jak ona nie wie, że aby dobrze pracować, trzeba umieć dobrze odpoczywać. Nie za długo, bo ona kocha ludzi i ma do kogo wracać. W jej parafii czeka ponad 300 dzieci, dla których od 11 lat co tydzień organizuje spotkania w kościele. Jest i jej Mała Wspólnota Braci i Sióstr Jezusa, którą założyła w 1994 roku, są i dziennikarze, którzy już od lat nie dają jej spokoju, bo jak tu nie zaprosić siostry, z którą można pograć w kosza albo której można zadać najbardziej intymne pytanie. – Moje życie to moje hobby – mówi siostra Teresa. – Jestem szczęśliwa i spełniona. Nie czuła się tak nawet wtedy, kiedy zdobywała kolejne medale jako młoda gimnastyczka ani gdy zdecydowała się podjąć sportowe studia. Wszystko było już zaplanowane i takie oczywiste. No bo co innego można robić, kiedy ma się ojca piłkarza, który w 1971 roku dla kariery opuścił spokojny Slavonski Brod w Chorwacji i razem z żoną, synem i małą Teresą zdecydował się przeprowadzić do nowej ojczyzny: Niemiec.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.