Mamy prawo do prawdy

Bogumił Łoziński

|

GN 14/2012

publikacja 04.04.2012 00:15

Im więcej czasu upływa od katastrofy smoleńskiej, tym dalej jesteśmy od poznania prawdy o jej okolicznościach.

Mamy prawo do prawdy W katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Do dziś nie wyjaśniono przyczyn ani okoliczności tej tragedii Jakub Szymczuk/GN

Druga rocznica skłania do podsumowania stanu wiedzy na temat uwarunkowań tej tragedii. To podsumowanie nie napawa optymizmem. Kolejne raporty i analizy unieważniają ustalenia poprzednich, a brak podstawowych dowodów sprawia, że nawet zbliżenie się do prawdy jest niemożliwe.

W cieniu polityki

Katastrofy smoleńskiej i skandalicznego sposobu jej wyjaśniania nie da się zrozumieć bez polityki, a dokładniej bez wojny między PO a PiS.

U źródeł tragedii leży rozdzielenie wizyt premiera i prezydenta, do czego dążył Donald Tusk i co potwierdzają dokumenty opublikowane w oficjalnych raportach. Celem premiera Tuska było ułożenie dobrych relacji z premierem Rosji Władimirem Putinem, a obecność w Katyniu. 7 kwietnia Lecha Kaczyńskiego przeszkadzałaby mu w tym, bowiem polski prezydent, m.in. za wsparcie Gruzji, był postrzegany przez Rosjan jako wróg. Tyle że polityczna decyzja rozdzielenia wizyt nie daje podstaw do tezy, że Donald Tusk dążył do śmierci prezydenta Kaczyńskiego, a takie oskarżenia pojawiają się w środowiskach związanych z PiS.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.