Gruzem nie przejmuję się zbytnio

ks. Tomasz Horak

|

GN 14/2012

Jak to się mówi: diabeł tkwi w szczegółach. Zwłaszcza kłamliwych.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Przed rokiem napisałem felieton „prawdziwy nadzieją, jaką mam ja i bardzo wielu chrześcijan w Polsce. Nadzieją, że nawet jeśli zasypać wszystko wielką warstwą gruzu, ruin i kamieni – to Dobro zmartwychwstanie. Jak Jezus”. Dostałem e-maila z pytaniem: „No i jak ta nadzieja sprzed roku? Warstwa gruzu nad Polską coraz większa”. Zacząłem robić rachunek gruzów i nadziei. Bo istotnie, wygląda na to, że Czytelnik ma rację. Gruzu nad Polską wydaje się wciąż więcej. I społecznego, i ekonomicznego, i politycznego. Już zacząłem „i kościelnego”. Jednak palce zawisły nad klawiaturą. Bo właściwie jaki to kościelny gruz mógłbym wytknąć? To raczej nam, chrześcijanom (nie tylko katolikom, a wszystkim chrześcijanom) gruz na głowę się sypie. Coraz więcej gruzu. I to sztucznie, gorzej – bo kłamliwie produkowanego. Czasem wystarczy jednego słówka użyć. Tak jak to uczynił pewien Poważny Polityk, nazywając Fundusz Kościelny „dotacją”. Jakaż tam dotacja! Państwo oddaje ułamek tego, co zabrało. Jak to się mówi: diabeł tkwi w szczegółach. Zwłaszcza kłamliwych. To coś tak jak w procesie Jezusa. Oskarżono Go, że „odwodzi od płacenia podatków Cezarowi”. A naprawdę Jezus powiedział: „Oddajcie Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. Sprawdź, Czytelniku, w Ewangelii.

Jezus umarł na krzyżu, bo taka była wola polityczna! „Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród”. I tak jest wciąż – doraźna wola polityczna zwycięża nad prawdą, nad poczuciem sprawiedliwości, nawet nad prawem. Zwycięstwo jest jednak też doraźne. Dlatego tym gruzem, który sypie się na głowy chrześcijanom, nie przejmuję się zbytnio. Zauważ, że słowo „zbytnio” też jest rodem z Ewangelii.
Zatem – nie przejmujmy się zbytnio nawet tym realnym gruzem, który zdaje się walić nam na głowy, na życie rodzin, na funkcjonowanie społeczeństwa, nawet na mechanizmy państwa. Wielkanoc jest dniem niegasnącej nadziei. Bo skoro śmierć nie jest końcem – to cóż może nim być? Oczywiście, śmierć jest doświadczeniem trudnym, bolesnym, druzgoczącym. Nie wiem, czy jestem gotów zmierzyć się z tym doświadczeniem w moim życiu. Ale zbytnio przejmować się gruzem, który osypuje się ze zmurszałych murów starych budowli? Powiem więcej – niechby ten gruz sypał się bardziej. Szybciej wtedy z Bożą pomocą odbudujemy nasz świat, Polskę i Europę. Bo to jedna z tez Ewangelii: stare życie musi umrzeć, by narodziło się nowe. Tyle że nie wolno biernie czekać. Cud się dokona, ale źle, jeśli będziemy tylko widzami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.