Spotkanie spragnionych

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 12/2012

1. „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. Takie było pragnienie Greków, którzy przyjechali na święto do Jerozolimy. Czy i w nas jest takie pragnienie tuż przed świętami?

Spotkanie spragnionych

Wielki Tydzień to duchowa pielgrzymka Kościoła do źródeł wiary, do Jerozolimy, to szukanie oblicza ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana. Bez mocnej tęsknoty za spotkaniem z Bogiem, bez żaru serca przeżywanie świąt może stać się muzealną tradycją, w której najważniejsze okaże się święcenie jajek i nic więcej. Więc może warto powiedzieć głośno: „tak, chcę zobaczyć Jezusa. W te święta”. Zatęsknić, zapragnąć. Bóg odpowiada na wielkie pragnienia. Nie jest księgowym, ale Miłością! Wiara to widzenie Boga w sakramentach, w słowie, w bliźnich, w sobie.

2. Grecy prosili o pomoc Filipa i Andrzeja. Możemy znaleźć się w położeniu apostołów: ktoś niewierzący lub wątpiący poprosi nas o pomoc w dojściu do Jezusa. Ta prośba bywa wyrażona bez słów. „Ludzie naszych czasów, choć może nie zawsze świadomie, proszą dzisiejszych chrześcijan, aby nie tylko „mówili” o Chrystusie, ale w pewnym sensie pozwolili im Go »zobaczyć«” (Jan Paweł II). W którym miejscu lub w którym momencie mojego życia ktoś może zobaczyć we mnie (przeze mnie) choćby odblask Boga?

3. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”. Jezus widzi już nadchodzący krzyż. Przygotowuje uczniów na tę najtrudniejszą lekcję. Aby życie było owocne, aby miłość była prawdziwa, trzeba umierać dla siebie. To zawsze łączy się z jakimś cierpieniem, którego nie da się ominąć. Bez gotowości do dawania ze swego ziarno „zostanie tylko samo”. Jest tu ostrzeżenie przed samotnością, do której prowadzi chora miłość własna. „Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”. Co jestem gotów oddać dla tych, których kocham?

4. „A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa”. Jezus odpowiada na pragnienie Greków. Kto chce zobaczyć Jezusa, ten musi iść za Nim. Także na Golgotę. A to oznacza zgodę na swój krzyż. „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć?”. Jezus mówi otwarcie apostołom o swoim lęku. Każdy człowiek boi się cierpienia, śmierci. To normalne. Ale też każdy ma „swoją godzinę”, czyli jakiś zespół obowiązków, ciężar powołania, od którego nie wolno uciec. Być silniejszym od lęku, wytrwać, dać się przybić do swojego krzyża.

5. „Przyciągnę wszystkich do siebie”. Poruszają mnie te słowa. Krzyż jest największym w dziejach znakiem miłości Boga. Samo cierpienie nie pociąga, przeciwnie odstręcza. Pociąga miłość. Niezwykła, szalona, niebezpieczna, do krwi, do końca. Nie przymusza, ale właśnie przyciąga, zaprasza, wzywa. Kogo? WSZYSTKICH! Czyli także łotrów i bluźnierców. Jezus wołał z krzyża: „pragnę”. To krzyk z serca Boga, który chce zbawienia wszystkich ludzi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.