Winna „Solidarność”!

Filip Musiał

|

Stan wojenny

publikacja 13.03.2012 10:15

Działalność „Solidarności” „pogłębiła kryzys gospodarczy, obniżyła pozycję międzynarodową Polski, zagroziła bezpieczeństwu naszego państwa oraz zachwiała tą wielką wartością, jaką jest socjalizm” – twierdził Jerzy Urban, uzasadniając wprowadzenie stanu wojennego.


Winna „Solidarność”! 
Jerzy Urban – rzecznik prasowy rządu – stał się jedną z twarzy stanu wojennego. Po prawej znany dziennikarz i doradca gen. Jaruzelskiego kpt. Wiesław Górnicki PAP/CAF/Teodor Walczak

Były dziennikarz „Po Prostu” i „Polityki”, od lata 1981 r. był rzecznikiem prasowym rządu PRL. Stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych – i zarazem znienawidzonych – twarzy reżimu. Cyniczny, pozbawiony jakichkolwiek hamulców, niezwiązany z żadnymi głębszymi wartościami, ale jednocześnie błyskotliwy i dysponujący niewątpliwym talentem propagandowym, oddał się do dyspozycji wojskowej junty. W służbie komunizmu spędził dotychczasowe lata swego życia, zaczynając jako nastolatek w ZMP, gdzie – jak wspominał – „Piliśmy wódkę za siedemnastą republikę”.


Dialog z czołgiem


Po wprowadzeniu stanu wojennego podkreślał: „Intencją rządu jest rozszerzenie, a nie zawężenie dialogu społecznego, który powinien się charakteryzować bogactwem dyskusji; bogactwem spraw i punktów widzenia. Jest to oczywisty i nieodzowny składnik porozumienia narodowego. Ramy tej wymiany poglądów zakreślone są założeniami naszej Konstytucji. Nie ma wolności wyrażania poglądów i opinii dla przeciwników ustroju socjalistycznego kwestionujących zasadnicze założenia ustrojowe takie jak stosunki własnościowe, układy sojusznicze, zasadnicze struktury polityczne, a w tym – rolę partii”. Przekonywał także spacyfikowane społeczeństwo, że „wprowadzenie stanu wojennego w grudniu uzyskało aprobatę lub zrozumienie dwóch trzecich społeczeństwa. W sposób neutralny zdarzenie to przyjęła znaczna część pozostałej 1/3 ludności”.
Od grudnia 1981 do lipca 1984 roku, w każdy wtorek, Urban urządzał konferencje prasowe dla zagranicznych dziennikarzy. W ich trakcie wspinał się na wyżyny cynizmu i arogancji. Zapytany o konsekwencje sankcji gospodarczych wprowadzonych przez USA, po ogłoszeniu w PRL stanu wojennego, odparł, że… rząd się sam wyżywi, dając Zachodowi jasny sygnał, że uderzą one nie w reżim, ale w spacyfikowane społeczeństwo, o które ekipa Jaruzelskiego nie zamierza się troszczyć. Głośna stała się także odpowiedź na pytanie o amerykańską pomoc dla represjonowanych działaczy opozycji, bowiem Urban odparował, że rząd „ludowej” Polski będzie wysyłać śpiwory dla bezdomnych w Nowym Jorku. Choć wtorkowe konferencje transmitowane w telewizji i przedrukowywane w prasie wzbudzały niechęć części partyjnego establishmentu, ostatecznie okazały się skuteczne dla spacyfikowania zachodnich korespondentów. Bowiem pod koniec stanu wojennego Urban pisał do swego pryncypała: „moje konferencje dla zagranicznych wyraźnie umierają. Pytań mało, coraz mniej, dziennikarze są coraz bardziej defensywni. Wyraźnie już nie mają pewności siebie i nie mają o co pytać”.


Pod rękę z bezpieką


Przygotowując się do wystąpień, Urban korzystał z danych przekazywanych mu z SB. Doceniał wagę działań podejmowanych, w obronie reżimu przez komunistyczną policję polityczną. W lutym 1983 r. pisał do Czesława Kiszczaka: „Proponuję utworzenie w MSW odrębnego pionu (służby) propagandowej, działającego także w obrębie MO. Znaczna część politycznie ważnych w skali kraju przedsięwzięć polityczno-propagandowych ma związek z domeną działalności MSW. Dopóki w kraju toczyć się będzie walka polityczna MSW będzie planować i realizować przedsięwzięcia o największym znaczeniu z punktu widzenia jej przebiegu. Niezbędny jest więc poważny, instytucjonalny instrument umożliwiający lepsze wykorzystanie propagandowe tych operacji, bezpośrednie oddziaływanie na społeczeństwo w pożądanym kierunku. O ile sposoby działania MSW mają charakter dyskrecjonalny, o tyle sens polityczny wielu poczynań przestał być kameralno-gabinetowy, lecz chodzi w nich o wywołanie odpowiedniego rezonansu politycznego w kraju czy za granicą”. Pion wówczas nie powstał, ale patrząc na dzieje schyłkowego PRL, idea została wykorzystana.
Podsumowując swą propagandową działalność z lat 80., Urban stwierdził „rzecznik prasowy mówi prawdę na tyle, na ile władza mówi prawdę”.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.