Patriot stanie pod Warszawą

Tomasz Rożek

|

GN 35/2008

publikacja 13.02.2012 13:19

W zamian za pozwolenie na budowę tarczy antyrakietowej strona amerykańska zgodziła się na podarowanie nam baterii rakiet Patriot.

Patriot stanie pod Warszawą Mniej niż 10 sekund – tyle system Patriot potrzebuje od chwili wykrycia celu do momentu wystrzelenia rakiety fot. EPA/ORESTIS PANAGIOTOU

Patriot to system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. System, który nie ma nic wspólnego z tarczą antyrakietową.

Co to są patrioty?
Jedna bateria patriotów składa się z radaru, stanowiska dowodzenia i mobilnych wyrzutni rakiet. Samych wyrzutni może być od 4 do 8. Możliwe są różne konfiguracje, ale u nas (najpewniej) na każdej platformie (wyrzutnie przypominają samochody ciężarowe) znajdować się będą 4 rakiety PAC-3 i 3 rakiety PAC-2. W sumie siedem. PAC-3 zwalczają rakiety, a PAC-2 służą do niszczenia zarówno rakiet, jak i wrogich samolotów. Pojedyncza rakieta (nie cała bateria!) kosztuje 1,5 mln dolarów. Same rakiety na jednej naczepie to koszt ponad 10 mln dolarów. Rakiet Patriot razem może być nawet 56. Czy to dużo? Nie. Jedna bateria – a właśnie jedna będzie stacjonowała w Polsce – wystarczy do obrony terytorium mniejszego niż połowa Warszawy. Na samą stolicę potrzebowalibyśmy trzech baterii. Były szef MON twierdził, że Polsce potrzeba dziesięciu baterii. Amerykanie zrobili świetny interes. Po 2012 r. Polska będzie i tak kupowała patrioty. Koszt jednej baterii rakiet to mniej więcej miliard dolarów. Z rabatem, jaki oferują nam Amerykanie, za kolejne zapłacimy „tylko” 900 mln.

Jak działają patrioty?
Mając tylko jedną baterię, wojskowi postanowili umieścić ją tak, by skierowana była w stronę, z której atak jest najbardziej prawdopodobny. Radar systemu nie potrafi śledzić wszystkich obiektów na niebie, a jedynie te nadlatujące z konkretnego sektora, ze zdefiniowanego kierunku. Polscy stratedzy uznali, że najbardziej prawdopodobny jest atak z kierunku północno-wschodniego, dlatego bateria patriotów stanie w garnizonie na północno-wschodnich krańcach Warszawy. Radar systemu Patriot nieustannie przegląda zadany mu sektor naszej przestrzeni powietrznej. Gdy „zauważy” nadlatujący obiekt, identyfikuje go. Nie zawsze to przecież jest rakieta. Może to być awionetka, może zdalny model samolotu, albo samolot pasażerski. Radar ma stałą łączność ze stanowiskiem dowodzenia. Znajdują się zresztą w bliskim sąsiedztwie. Informacja pochodząca z radaru przez stanowisko dowodzenia przesyłana jest do wyrzutni rakiet. Te wcale nie muszą znajdować się blisko. W polskim przypadku nie będą jednak od siebie oddalone. System może działać w pełni automatycznie. Takie działanie jest przynajmniej wskazane. W przypadku rakiet średniego i krótkiego zasięgu potrzebna jest bardzo szybka reakcja. Tylko pełna automatyzacja procesu zestrzeliwania ją zapewnia. Od momentu wykrycia przez radar lecącego obiektu do momentu wystrzelenia rakiety mija mniej niż 10 sekund. Z wyrzutni rakiet wystrzeliwana jest rakieta, która waży ponad 300 kg (PAC-3) czy 900 kg (PAC-2), i porusza się z prędkością ponad 5 machów (ponad 6 tys. km/h). Cała faza lotu patriota śledzona jest przez radar systemu. Także sama rakieta „informuje” o swoim położeniu. To wszystko ma służyć naprowadzaniu na wrogi cel. Słowo „uderza” jest jak najbardziej na miejscu. Patrioty nie wybuchają, tylko taranują.

Czy to działa?
System Patriot to tarcza antyrakietowa w pigułce.  Patrioty unieszkodliwiają rakiety krótkiego i średniego zasięgu (oraz samoloty) lecące z konkretnego kierunku. Służą do obrony małego wycinka terytorium kraju. Baterie często ustawiane są wokół ważnych instalacji wojskowych czy przemysłowych. W niektórych krajach (np. Japonii) rozstawiane są nawet w centrach miast. Są ostatnią linią obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej. Są natomiast całkowicie bezradne w konfrontacji z rakietami dalekiego zasięgu czy bombami lotniczymi. Patrioty działają w atmosferze, bo potencjalne ich cele poruszają się stosunkowo blisko powierzchni gruntu. Z kolei rakiety systemu antyrakietowego, dokładnie takie, jakie zostaną umieszczone w bazie, która zostanie wybudowana w Polsce, swoje cele dosięgają w przestrzeni kosmicznej. Tak wysoko latają rakiety międzykontynentalne. Patrioty przeszły chrzest bojowy w czasie pierwszej wojny irackiej (akcji „Pustynna Burza”). To wtedy w krajach, które mogły być potencjalnym celem Iraku, rozlokowano łącznie 21 baterii patriotów. Eksperci zaznaczają, że skuteczność rakiet jest duża tylko wtedy, gdy w kierunku jednego celu wystrzeliwane są trzy patrioty. W sumie z53 rakiet Scud, wystrzelonych przez reżim Husajna, trafionych zostało 51. Zdarzało się, że lecąca rakieta iracka, choć poważnie, była jedynie uszkodzona. Spadając na ziemię, powodowała szkody. Błąd systemu spowodował, że radar ogłosił alarm, choć nie nadlatywały żadne rakiety. Często wspomina się także ofiary, które spowodował iracki pocisk, który spadł na amerykańską bazę Dhahran w Arabii Saudyjskiej. Zabił 28 amerykańskich żołnierzy. Ta baza była chroniona patriotami. Znowu błąd w oprogramowaniu spowodował, że choć radar dobrze wykrył zagrożenie, patrioty nie sięgnęły celu. Patrioty, a tym bardziej tylko jedna ich bateria, nie powinny wzmacniać naszego poczucia bezpieczeństwa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.