Kredyt na raty

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 06/2012

publikacja 09.02.2012 00:15

Kupuj na raty! Promocja: kredyt „zero procent”! Darmowy kredyt! – kuszą sprzedawcy. Czy to sposób na tanie zakupy, czy oferta dla naiwnych?

Kredyt na raty Kupuj na raty! Promocja: kredyt „zero procent”! Darmowy kredyt! – kuszą sprzedawcy. Roman Koszowski

Wszystkie większe sklepy i sieci handlowe proponują zakupy na raty lub na kredyt 0%, dając klientowi nadzieję, że ze sklepu wyjdzie z wybranym towarem, a płacić za niego będzie później. Propozycje te dotyczą przeważnie sprzętu RTV, AGD, mebli, czyli droższych produktów, za które często nie moglibyśmy zapłacić od ręki. Ale nie aż tak drogich, żebyśmy nie mogli spłacić ich stosunkowo szybko: do dwóch, trzech lat. Klienci słusznie myślą: po co wydawać od razu całą gotówkę, skoro to samo można kupić na raty? Ale kredyt 0% nie zawsze jednak znaczy: bez dodatkowych kosztów. Często jest zupełnie inaczej…

Kiedy zero równa się 30

Zachęcona promocją jednego ze sklepów elektronicznych, pani Helena postanowiła wymienić stary telewizor na nowy, kosztujący 3 tys. zł. Kwota jak na emerycki portfel duża, więc pani Helena skorzystała z kupna na kredyt 0%. Policzyła, że spłaci dług w 30 ratach po 100 zł. Wystarczył dowód osobisty, ostatni odcinek emerytury i po podpisaniu paru dokumentów pani Helena wracała do domu z nowym sprzętem. Jakie było jej zdziwienie, kiedy po dwóch tygodniach dostała pocztą blankiety spłat z comiesięczną ratą w wysokości prawie 130 zł. To oznaczało, że telewizor kosztował ją w sumie o 900 zł więcej!

Skąd taka różnica? Okazało się, że kredyt oferowany przez sklep rzeczywiście był bezprocentowy, ale trzeba było pokryć koszty rozpatrzenia wniosku, ubezpieczenia kredytu i jednorazowej prowizji. W sumie więc kredyt okazał się nie tak tani, a telewizor tej marki pani Helena mogła kupić znacznie korzystniej w konkurencyjnych sklepach.

Kto za to płaci?

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że ani sklepy, ani banki nie są instytucjami charytatywnymi. Banki pożyczają pieniądze, żeby na tym zarobić, zaś właściciele sklepów sprzedają swoje towary, wliczając w ich cenę swój zysk. Czy to znaczy, że oferty typu „darmowe raty” są z reguły nieuczciwe? Otóż nie. Zdarzają się sklepy, w których rzeczywiście klient płaci w ratach tyle, ile zapłaciłby za towar w gotówce. Sklepowi opłaca się obniżyć nieco zysk i zarobić na zwiększonym obrocie. Towary mogą też u niego kosztować więcej niż u konkurencji, bo w ich cenę już wliczył sobie koszty ratalnej sprzedaży. Kiedy więc zobaczymy wywieszkę: towary w „kredycie 0%”, powinniśmy bardzo dokładnie przyjrzeć się jego warunkom, wczytać się w umowę, a po jej podpisaniu krok po kroku ją realizować.

Trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na tzw. inne opłaty: za rozpatrzenie wniosku, przygotowawcze, prowizje… Niektóre umowy wymagają od klienta wykupienia dodatkowego ubezpieczenia – od utraty zdrowia lub na życie. Czasami ubezpieczenie nie jest obowiązkowe, ale sprzedawcy sugerują, że warto je wykupić. Przede wszystkim musimy poznać warunki takiego ubezpieczenia – czy rzeczywiście są one dla nas korzystne, czy nas chronią. W umowach są wymienione sytuacje, kiedy nie otrzymamy świadczenia, i warunki, jakie powinniśmy spełnić, żeby je dostać. Zdarzyło się na przykład, że osoba, która z powodu leczenia onkologicznego przeszła na rentę, nie otrzymała wsparcia w spłacie kredytu od ubezpieczyciela, bo ten zapisał w umowie, że świadczenie nie przysługuje osobom na rencie.

Oprócz ubezpieczenia sprzedawcy często proponują klientom inne dodatkowe produkty: kartę kredytową ich sieci, wykupienie przedłużonej gwarancji towaru... Zawsze musimy sobie zadać pytanie: czy rzeczywiście będzie to przydatne i czy będziemy w stanie za to zapłacić.

Czytając umowę ratalną, warto jeszcze zwrócić uwagę na warunki, które musimy spełnić. Często na przykład sprzedawcy proponują kredyt 0%, ale tylko w początkowym okresie jego spłaty albo pod warunkiem, że całą kwotę uregulujemy do pół roku. Pułapka polega na tym, że klient dokonuje prostego rachunku: cenę towaru dzieli przez 6 rat. Tymczasem pierwszą ratę płaci dopiero po miesiącu, a ostatnią – w siódmym, czyli po terminie. I odsetki z 0% nagle skaczą do 20%! Nawet gdyby w porę zorientował się i wpłacił łącznie dwie ostatnie raty, naliczono by wysokie odsetki, bo zgodnie z umową miał obowiązek trzy dni przed wcześniejszą spłatą kredytu pisemnie powiadomić o tym bank.

Inny kruczek polega na tym, że wprawdzie koszt zakupu na przykład lodówki jest rozłożony na nieoprocentowane raty, ale pod małym warunkiem: na początku należy wpłacić 10 proc. ceny. Okazuje się, że w sumie za towar trzeba zapłacić 110 proc. jego wartości.

Jeśli na kredyt gotówkowy z banku kupimy nowy telewizor lub laptopa dla wnuczka, a potem okaże się, że przeliczyliśmy swoje możliwości finansowe, możemy z niego zrezygnować (oczywiście ponosząc tego koszty). Sprzedaż ratalna nie jest kredytem konsumenckim, więc zakup musimy spłacić do ostatniej raty. Nie możemy od tego odstąpić. Jeśli spóźnimy się ze spłatą, zapłacimy wysokie karne odsetki. Gdybyśmy nie wpłacili dwóch pełnych rat, sprzedawca może wypowiedzieć nam umowę – a to znaczy, że będziemy musieli natychmiast zapłacić resztę zadłużenia.

Przychodzi sprzedawca do domu

Na kredyt są też często sprzedawane towary oferowane przez akwizytorów, którzy przychodzą do domu lub zapraszają na prezentacje różnych „atrakcyjnych” produktów. Lecznicza superpościel, lampa uzdrawiająca zatoki, prozdrowotne garnki są często sprzedawane po wyjątkowo zawyżonych cenach, a na ich sfinansowanie sprzedawca proponuje zaciągnąć kredyt. Wszystko odbywa się szybko, w natłoku informacji i osoby starsze często nawet nie wiedzą, że kupiły coś na kredyt. Dowiadują się o tym, kiedy pocztą otrzymują aktywną umowę kredytową, często już po terminie, do którego mogły bez finansowych strat zrezygnować z zakupu. Mogą oczywiście odstąpić od umowy, ale wiąże się to z kosztami. Jeśli produkt kupowany był na kredyt, kopię rezygnacji z towaru muszą przekazać bankowi – inaczej nadal będą w nim zadłużone. Natomiast jeśli chcą zrezygnować z kredytu, muszą liczyć się z tym, że będą musiały w całości zapłacić za kupiony towar, bo sprzedawca może nie zgodzić się na zwrot.

Zainteresowała Cię treść artykułu? Podziel się nim z najbliższymi! Zaproś ich do odwiedzenia strony www.gosc.pl/Finanse_seniora, gdzie zamieszczamy kolejne odcinki z cyklu „Finanse seniora” oraz nazwiska laureatów konkursu. Masz pytanie lub wątpliwości odnośnie do tematyki poruszonej w powyższym artykule? Napisz na adres: WKM „Gość Niedzielny”, ul. Wita Stwosza 11, 40-042 Katowice lub finanse@gosc.pl

Pytajmy, zanim podpiszemy umowę

Izabela Dąbrowska, prawnik Federacji Konsumentów

– Osob Kredyt na raty   Joanna Jureczko-Wilk y starsze, które nie mają na co dzień styczności z nowymi produktami finansowymi, najczęściej nie rozumieją zasad ich funkcjonowania. Dotyczy to zarówno typowych produktów bankowych (np. karta kredytowa, kredyt odnawialny), jak i produktów bardziej skomplikowanych (np. funduszy inwestycyjnych). Brak edukacji w zakresie produktów finansowych często prowadzi do błędów polegających w głównej mierze na zawarciu umowy przez konsumenta niezgodnie z potrzebą, a także na używaniu samego produktu niezgodnie z umową. Osoby starsze często mylą fundusze inwestycyjne z lokatą. Dlatego przede wszystkim powinny wiedzieć, z jakim produktem mają do czynienia i czy na pewno jest on tym, czego szukają. Drugim podstawowym błędem nie tylko seniorów jest nieczytanie umów. Klienci darzą pracowników banków czy innych instytucji finansowych wyjątkowym zaufaniem i przez to tracą czujność. Muszą zdawać sobie sprawę, że w przypadku nietrafionych decyzji oni sami będą ponosili ich konsekwencje. Powinni więc czytać umowy, ale również wszelkie regulaminy, załączniki, cenniki, oświadczenia do nich dołączone. Muszą wiedzieć i rozumieć, co podpisują. Może to być trudne w sklepie czy w banku, dlatego warto przed podpisaniem czegokolwiek zabrać dokumenty do domu, dać je do przeczytania rodzinie czy znajomym. Można poprosić o pomoc w zrozumieniu umowy w studenckich poradniach prawnych, organizacjach konsumenckich, u miejskich rzeczników konsumenta – czy dana umowa jest korzystna, czy nie zawiera jakichś haczyków. Niestety, najczęściej zgłaszają się do nas osoby, które już podpisały umowę, a potem doświadczyły jej niekorzystnych zapisów i poczuły się oszukane. Jeśli minął termin, w którym można odstąpić od umowy sprzedaży, umowy kredytu, a umowa nie jest zgodna z oczekiwaniami konsumenta, z prawnego punktu widzenia niewiele już możemy zrobić. Negocjujemy z podmiotami tych umów, ale rzadko udaje się uzgodnić korzystniejsze dla klienta rozwiązanie.

Uwaga! Konkurs!

Przeczytaj uważnie tekst z cyklu „Finanse seniora”, a następnie odpowiedz na dwa proste pytania zamieszczone na str. 3
tego wydania „Gościa Niedzielnego”. Najwytrwalsi uczestnicy konkursu, którzy odpowiedzą na pytania do wszystkich ośmiu odcinków cyklu „Finanse seniora”, wezmą udział w losowaniu nagrody specjalnej.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.