Rząd zaufanych Tuska

Bogumił Łoziński

Poza Jarosławem Gowinem, premier wybrał do rządu ludzi do których może mieć całkowite zaufanie, albo kompletnie od niego zależnych.

Rząd zaufanych Tuska

Oceniając skład rządu premiera Tuska można zauważyć, że poza trzema resortami, które pozostają w gestii koalicyjnego PSL oraz Jarosławem Gowinem, kryterium wyboru było bycie zaufanym premiera albo całkowita zależność od niego. Do tej pierwszej grupy (zaufanych) należy na pewno minister finansów Jacek Rostkowski, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski czy minister administracji i cyfryzacji Michał Boni. Pozycja polityczna pozostałych ministrów jest na tyle słaba, że są oni całkowicie zależni od premiera, w efekcie można się spodziewać, że w swej aktywności nie wyjdą poza przeciętność.

Jedynym wyjątkiem może być tu Jarosław Gowin, nominacja wzbudzająca najwięcej kontrowersji, ponieważ na czele ministerstwa sprawiedliwości staje doktor filozofii, który nie ma kompetencji prawniczych. Możliwie, że tą nominacją premier chciał uciszyć jednego ze swoich największych krytyków w łonie partii, którego w razie niepowodzenia można będzie szybko zdymisjonować. Wskazują na to zapowiedzi premiera, który stawia przed Gowinem zadanie deregulacji, czyli pola na którym poprzedni rząd Tuska poniósł całkowitą porażkę.

Niewykluczone, że mianowanie konserwatywnego Gowina ma służyć wyraźnemu przechyłowi tego rządu na lewo. Nominację na ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, a na pełnomocnika rządu ds. równego traktowania Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz wzbudzą niepokój katolickiej opinii publicznej. B. Arłukowicz nie ukrywa swoich proaborcyjnych poglądów i jeśli tylko znajdą się środki, zapewne będzie dążył do refundacji antykoncepcji czy in vitro. Z kolei A. Kozłowska-Rajewicz dała się poznać jako orędowniczka skrajnie liberalnego projektu regulującego kwestie in vitro, co niestety może oznaczać, że pełniąc nową funkcję, będzie realizować feministyczną wizję równości, która sprowadza się do liberalizacji prawa do aborcji czy parytetów płci.

Trzeba przyznać, że większość nominowanych ministrów jest ludźmi kompetentnymi, co nie znaczy, że proponowane przez nich rozwiązania nie spotykały się z krytyką, jak na przykład min. Rostowskiego. Trudno bowiem odmówić kompetencji ministrowi spraw wewnętrznych Jackowi Cichockiemu czy trójce nowych szefów resortów, którzy dotychczas byli ich wiceministrami: Mikołajowi Budzanowskiemu jako ministrowi skarbu, Krystynie Szumilas jako ministrowi edukacji i Marcinowi Korolcowi jako ministrowi środowiska.

Natomiast brak kompetencji można na pewno zarzucić Sławomirowi Nowakowi, który jako politolog ma objąć ministerstwo transportu. Jako wizerunkowa jest odczytywana nominacja na ministra sportu dla Joanny Muchy, która jest znana ze swej urody, a nie kompetencji.

Reasumując można stwierdzić, że poza nominacją Gowina niespodzianek nie ma, w rządzie są w większości ludzie kompetentni, ale bez silnej pozycji politycznej. Należy się więc spodziewać, że będzie kontynuowana dotychczasowa kunktatorska polityka poprzedniego gabinetu Tuska. Nominacja A. Kozłowskiej-Rajewicz może niestety oznaczać poparcie rządu dla liberalnych propozycji w sferze światopoglądowej.