Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Śmierć Leppera

W obliczu samobójczej śmierci Andrzeja Leppera media nagle zmieniły front wobec niego. Nawet w „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst nie diabolizujący tragicznie zmarłego wicepremiera, lecz próbujący analizować zawiłe meandry jego kariery politycznej, przyczyny wzlotów i upadków.

Nie po raz pierwszy można zauważyć, że tylko martwy przeciwnik polityczny może u nas  liczyć na minimum szacunku. Nie ukrywam, że zawsze bardzo krytycznie oceniałem sposób uprawiania polityki przez Andrzej Leppera oraz Samoobronę. Uważałem, że wnoszą oni do polityki niszczący dla państwa i demokracji populizm,  a Lepper ciągnie za sobą do parlamentu oraz najwyższych urzędów w państwie ludzi o bardzo dwuznacznej przeszłości i dokonaniach. Jednocześnie trudno było nie zauważyć niezwykłej siły woli oraz energii Leppera, gdy przedeptywał setki bazarów i rynków, rozmawiając z rzeszą ludzi, z którymi nikt wcześniej w ogóle rozmawiać nie chciał, a główne media traktowały ich z pogardą i wyższością. W osobie przewodniczącego Samoobrony ludzie ci znaleźli reprezentanta, który niewątpliwie znał dobrze ich bolączki i nakłonił do aktywności obywatelskiej. 

Własnym wysiłkiem Lepper utorował sobie drogę na szczyty władzy.  Pomimo licznych gaf nie był najgorszym wicemarszałkiem sejmu. Potrafił także podejmować sensowne decyzje jako wicepremier i minister rolnictwa, m.in. w kontaktach z Unią Europejską, co słyszałem w Brukseli od polskich dyplomatów, których o sympatię dla Samoobrony trudno było posądzać.  Bez wsparcia mediów, bez tradycji, bez wykształcenia sprawił, że w wyborach prezydenckich 2005 roku głosowało na niego ponad 2 i pół miliona Polaków (ponad 15 proc.). Te głosy przeważyły w drugiej turze wyborów w rywalizacji między Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim, umożliwiając temu ostatniemu objęcie funkcji prezydenta RP. Bez głosów Samoobrony w parlamencie Jarosław Kaczyński nie zostałby także premierem, choć dzieje ich późniejszej współpracy były bardzo skomplikowane, i zostały ukoronowane akcją CBA i korupcyjnymi zarzutami wobec Leppera.

Później były już same klęski: polityczne oraz osobiste, także na tle obyczajowym. Dzisiaj płaczą po nim przede wszystkim media na Wschodzie, gdzie pojawiają się sugestie, że jego śmierć nie musiała być samobójstwem.  Być może i u nas znajdą się chętni do kreowania legendy Leppera, obrońcy poniżonych i skrzywdzonych, a takich u nas jeszcze długo nie będzie brakowało. Wątpię jednak, aby komukolwiek udało się powtórzyć jego wyczyn i z niczego stworzyć istotną siłę polityczną. Pojawił się w czasie chaosu i zamętu transformacji ustrojowej i ekonomicznej i pozostanie w historii, jako jeden z symboli tego okresu.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego