Trzy biografie pod choinkę

Świąt nie powinno się spędzać przed telewizorem, to wiadomo. Ale i tak miliony Polaków nie mogą się powstrzymać, by po kolędowaniu (albo, niestety, zamiast wspólnego śpiewania) zobaczyć, co przygotowały dla nich ulubione stacje.

A tu już od lat sytuacja się nie zmienia. W repertuarze świątecznym nie ma spektakularnych premier, są filmy znane i lubiane. Jest bowiem potwierdzone i sprawdzone, że tego oczekuje widownia. Mieliśmy zatem kolejny pojedynek Kevina ze Znachorem. Wygrał oczywiście ten drugi. Internauci doliczyli się w ciągu 48 godzin kilkunastu emisji klasycznego filmu według prozy Tadeusza Dołęgi Mostowicza na różnych antenach. Wszystkie przy dużej widowni.

Wyjątkiem od powyżej reguły był program TVP 1, flagowej anteny telewizji publicznej. I nie chodzi nawet o premierę „Filipa”, powszechnie chwalonej ekranizacji świetnej powieści Leopolda Tyrmanda, ale bardzo ciekawe biograficzne filmy dokumentalne. To już nawet nie przejściowa moda, ale pewien trend – Polacy chcą je oglądać, czego dowodem była ogromna popularność filmów o Annie Przybylskiej, Maryli Rodowicz i Krzysztofie Krawczyku. W te święta mogliśmy zobaczyć premierowo dwa portrety dokumentalne – Zbigniewa Wodeckiego i Bohdana Smolenia, a w sylwestra – Mieczysława Fogga. Każdy z tych filmów jest inny, bo też nie da się do trzech bohaterów zbiorowej wyobraźni Polaków przyłożyć jednej linijki. Fogg to absolutny fenomen, a opowieść o nim jest w pewnym sensie historią XX-wiecznej Polski zamkniętą w tej jednej biografii. Scenarzysta Mariusz Cieślik już zresztą pracuje nad fabułą o Foggu, którą wyreżyseruje Magdalena Łazarkiewicz. Z kolei historia Bohdana Smolenia, tak na przekór jego kabaretowej profesji, jest nieomal historią Hioba, w której śmiech przeplata się ze łzami. Niewielu polskim powojennym artystom przyszło mierzyć się z takimi osobistymi dramatami. Natomiast Zbigniew Wodecki jest przykładem twórcy, który odszedł zdecydowanie za wcześnie. Jego kariera – od Piwnicy pod Baranami i koncertów z Ewą Demarczyk po wielkie komercyjne sukcesy – zatoczyła niezwykłe koło. Zdobył bowiem serca kolejnego pokolenia dzięki ponownemu nagraniu swojej pierwszej płyty (z 1976 roku!) ze znakomitym zespołem Mitch & Mitch. Pożegnał scenę nagle, u szczytu kariery, gdy biły się o niego największe sale koncertowe, jako artysta spełniony.

Trzy biografie, trzy opowieści o twórcach ważnych dla polskiej kultury – to naprawdę właściwy prezent pod choinkę od telewizji publicznej. Na przekór temu, co się o niej w tych dniach mówiło.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Piotr Legutko