Czy i jak spowiadać się z myśli samobójczych? Odpowiada o. Tomasz Franc OP, psychoterapeuta

"Myśli samobójcze trudno nazwać grzechem, ale w spowiedzi można szukać siły". W kolejnym odcinku cyklu "Psychologia i wiara" dominikanin o. Tomasz Franc wyjaśnia między innymi, jak powinna spowiadać się osoba w głębokiej depresji i czy samobójca traci szansę na zbawienie.

W serii filmów "Psychologia i wiara" o. Tomasz Franc - dominikanin, psycholog i psychoterapeuta - mierzy się z pytaniami nadesłanymi przez internautów. W najnowszym odcinku porusza m. in. kwestię spowiadania się osób chorujących na depresję lub dotkniętych myślami samobójczymi. 

"Myśli i próby samobójcze są wyrazem bólu, czasami takiego nie do zrozumienia. Trudno je nazwać grzechem, bo trudno sobie wyobrazić, że ktoś w pełni świadomie chce się pozbawić życia. Więc one nie są grzechem, nie trzeba się z nich spowiadać, ale można szukać w spowiedzi dodatkowej siły, powierzenia siebie, oddania tego Panu Bogu, a może też ludzkiej porady, dodania siły do szukania pomocy. Bo najgorsze co może się nam zdarzyć to bycie samemu. Doceniłbym to, że potrafię o tym powiedzieć spowiednikowi, ale nie dokładałbym sobie takiej dodatkowej myśli, że jeszcze powinienem siebie dobić, oskarżyć się. Mówię o tym z pełną świadomością, żeby tego nie usprawiedliwiać, nie zwalniać z odpowiedzialności za swoje życie i też jasno powiedzieć, że Pan Bóg i drugi człowiek powinien z całą odpowiedzialnością walczyć o życie kogoś, kto jest w stanie depresyjnym, nie radzącym sobie z egzystencją i chcącym zrezygnować ze swojego życia. Każdy z nas powinien o taką osobę zawalczyć" - podkreśla dominikanin. 

Stres – jak sobie z nim radzić? [Psychologia i wiara Q&A #16] Tomasz Franc OP
Dominikanie.pl

Zakonnik podejmuje się też odpowiedzi na pojawiające się często pytanie, czy osoba, która odebrała sobie życie, może zostać zbawiona. 

"Jeśli dojdzie do skutecznego samobójstwa, to jest zawsze akt maksymalnego smutku i rozpaczy. Myślę, że Pan Bóg sobie z tym radzi, bo patrzy na nasze życie w całości egzystencji, nie tylko w tym momencie, który nas zapędził w kozi róg. Zdecydowanie większość prób samobójczych, które kończą się śmiercią, są poprzedzone dużo wcześniejszym wołaniem o pomoc. Nie zwalniałbym z odpowiedzialności osoby, która popełniła samobójstwo, ale pokazałbym też odpowiedzialność środowiska tej osoby. Nie na zasadzie obwiniania się, bo na pewno to nie jest dobra droga i bliscy nie powinni szukać w sobie winy. Bo tak naprawdę nikt nie zna wnętrza człowieka, który targa się na swoje życie, bo gdybyśmy wiedzieli, to byśmy reagowali. Samobójstwo jest aktem rozpaczy, aktem chorobowym, który sprawia, ze mam zamkniętą perspektywę na inne rozwiązania" - wyjaśnia kapłan i dodaje - "Kościół na szczęście podjął taką refleksję z biegiem lat. Ten obrazowy model chowania samobójców pod murem kościelnym był raczej w społecznym wymiarze ważny, mówiący: tak nie powinno się kończyć swojego życia. Ale Pan Bóg ma dużo szersze spojrzenie na nasze życie i myślę, że nie jest związany tylko z tym jednym aktem targnięcia się na nie. Przy czym nie usprawiedliwiałbym w żaden sposób z punktu widzenia wiary czynu samobójczego. Zawsze on będzie czynem wewnętrznie złym, ale powody, przyczyny, to zawsze będzie tajemnicą wymagającą wnikliwości, miłości, wrażliwości" - tłumaczy.

O. Franc podkreśla konieczność zatroszczenia się o bliskich osoby, która popełniła samobójstwo. "Osoby żyjące powinny mieć nadzieję w Panu Bogu a zmarły zawsze jest w świętej pamięci – nie jest anonimowy dla Pana Boga i wspólnoty Kościoła. Ale myślę, że ważne jest też, aby krewni osoby, które popełniły samobójstwo nie są skreślonymi osobami i nie godzi się, żeby one żyły w cieniu tego samobójstwa. Warto, żeby przyjęły miłosierdzie i sobie też wybaczyły. To jest trudne i wymaga wsparcia społecznego, żeby pomóc tym bardzo zranionym doświadczeniem samobójstwa również się podźwignąć z tego" - zaznacza.

Zobacz też:

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ah/yt