Bełkot zamiast kota?

Już w poniedziałek ukaże się nowy tom wierszy Tadeusza Różewicza. Książka nosi tytuł „Kup kota w worku”, więc kupujemy na własną odpowiedzialność.

Szymon Babuchowski

|

17.09.2008 20:48 GN 37/2008

dodane 17.09.2008 20:48

Być może jestem głuchy na pewien rodzaj poezji. Nigdy bowiem nie zachwycałem się kolejnymi książkami Tadeusza Różewicza, tak jak czyniła to większość recenzentów. Owszem, mam świadomość wkładu tego poety w przemianę polskiej liryki XX wieku. Gdybym jednak miał wskazać wiersze Różewicza, które naprawdę mi się podobają, byłoby ich najwyżej kilkanaście. Oczywiście, ktoś może powiedzieć: to nie są wiersze, które mają się podobać. Sam autor przecież tak przed laty definiował swoją poezję: „niczego nie tłumaczy/ niczego nie wyjaśnia/ niczego się nie wyrzeka/ nie ogarnia sobą całości/ nie spełnia nadziei (…)/ jeśli nie jest mową ezoteryczną/ jeśli nie mówi oryginalnie/ jeśli nie zadziwia/ widocznie tak trzeba”.

No właśnie: czy rzeczywiście trzeba? Według Różewicza – przynajmniej tego wczesnego – tylko taki model poezji pozostał nam „po Oświęcimiu”. Czas wojny pomieszał pojęcia, dobro zmieszało się ze złem, dlatego potrzeba „nauczyciela i mistrza”, który jeszcze raz „oddzieli światło od ciemności”. Sam poeta nie jest mistrzem, może tylko poszukiwać, próbować, „przesiewać piasek słów” w nadziei, że odnajdzie choćby małe ziarno prawdy.

Nad wodą mętną i gnuśną
Ślady tych poszukiwań można dostrzec na kartach najnowszej książki poety, choć trzeba się nieco natrudzić, by je rozpoznać. W poemacie „Credo” Różewicz pisze: „jestem poszukiwaczem poezji/ od roku 1938// pochylony nad mętną/ gnuśną pełną odchodów/ rzeką życia/ próbuję// czerpię z morza mowy/ przelewam sto razy/ z próżnego w puste/ przesiewam piasek słów/ zmęczony zasypiam/ wtedy bóg rzeki/ czysty zimny porywający/ ucieka/ budzę się z grudką/ błota w zaciśniętej dłoni”. To jeden z najlepszych, najczystszych fragmentów tego tomu. Bo, niestety, w przeważającej jego części poeta nie tyle jest poszukiwaczem złota, co raczej laborantem, który analizuje mętność wody. A to, że w rzece współczesnego życia płynie brudna woda, nie jest żadnym odkryciem.

Dostajemy więc na początek coś w rodzaju poematu prozą – tekst opatrzony ironicznym tytułem „przyj dziewczę przyj”. Język tego utworu stylizowany jest częściowo na blog nastolatki, można w nim także doszukać się nawiązań do twórczości Doroty Masłowskiej. W młodzieżowy slang zostały jednak wplecione fragmenty wypowiedzi dotyczących filozofii, sztuki, historii, a także quasi-cytaty z telewizyjnych wiadomości. Razem tworzy to wszystko jeden wielki szum informacyjny, a właściwie dezinformacyjny, bo brak jakichkolwiek zasad – gramatycznych, interpunkcyjnych czy ortograficznych – utrudnia porozumienie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..