Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Missa de spe – Msza o nadziei

Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie. Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic... C. K. Norwid

Dzisiaj, w Niedzielę Palmową, w drugą Niedzielę Męki Pańskiej, w naszych kościołach czytana jest Pasja – największa w ludzkiej historii i w dziejach literatury opowieść o cierpieniu. Jest to historia o umieraniu Boga, który stał się człowiekiem: o Bogu-człowieku torturowanym, wyszydzonym, samotnym, solidarnym. Pasja odwołuje się przy tym wielokrotnie do Psałterza i Proroków, starotestamentalnych pism, które na temat cierpienia Sprawiedliwego wiedziały niemało.

16 grudnia 2006 roku minęła 25. rocznica tragicznej śmierci 9 górników na kopalni „Wujek” w Katowicach. Umierali jak Chrystus: opluci, wyszydzeni, samotni, solidarni. Ich kaci nie zostali osądzeni po dziś dzień: pozostają z obmytymi w Piłatowej wodzie rękami. 16 grudnia 2006 roku czciliśmy śmierć Dziewięciu w katowickim Górnośląskim Centrum Kultury. Oratorium nosiło tytuł „Missa de spe – Msza o nadziei”. Muzykę napisał Stefan Sendecki. Autorem fotografii był Adam Sikora. Orkiestrę kameralną NOSPR-u poprowadził Andrzej Zubek. Reżyseria i scenariusz: Wojciech Sarnowicz i Michał Smolorz. Scenografia: Katarzyna Kańska. Teksty były moje. Przypominam tu trzy z nich.

Wszystkie są pastiszami psalmów. Pomysł był bowiem na wskroś biblijny: ponieważ psalmy wiedzą o cierpieniu Chrystusa i każdego z nas wszystko, więc trzeba po nie sięgnąć. Męczennicy są zawsze podobni Chrystusowi, więc tak jak On są godni tego, by ich opiewać słowem sięgającym wysokości psalmu. Posłuchajmy jak wstrząsająco aktualny jest język biblijny, jak przylega do naszego bólu. Teraz, w Wielkim Tygodniu, brzmi to najbardziej przejmująco.


6. Offertorium
(śpiew)

Psalm melancholii ostatecznej, rozwalonego muru


Że człowiek jest jak trawa, co rośnie:
rankiem kwitnie i jest zielona,
wieczorem więdnie i usycha1 –
to wiem.
Ale jeśli pożera ją zwierz dziki w południe?
Albo wyrywa człowiek zły, przed brzaskiem?

A pod ciężarem młodej krwi i ciała
runęły mury jak mury Jerycha.
I znikczemniały pogarda i pycha
przez ich ofiarę.

Że miarą naszych lat jest siedemdziesiąt
lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt,
i szybko mijają, my zaś odlatujemy2 –
to wiem.
Ale jeśli jaskółka odlatuje w czerwcu?
Albo gdy słowik nie uwije gniazda?

A pod ciężarem młodej krwi i ciała
runęły mury jak mury Jerycha.
I znikczemniały pogarda i pycha
przez ich ofiarę.

Że człowiek tak jak cień przemija
a gościem jest tu tylko i przechodniem,
tak on, jak jego przodkowie3 –
to wiem.
Ale jeśli w środku dnia gaśnie słońce?
I są tym samym i blask, i ciemności?

A pod ciężarem młodej krwi i ciała
runęły mury jak mury Jerycha.
I znikczemniały pogarda i pycha
przez ich ofiarę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy