Nowy numer 13/2024 Archiwum

Śledztwo zakończy się fiaskiem

O międzynarodowych aspektach śledztwa w sprawie tragedii smoleńskiej z prof. Wojciechem Roszkowskim rozmawia Bogumił Łoziński.

Prof. Wojciech Roszkowski jest historykiem i ekonomistą, był posłem do Parlamentu Europejskiego, obecnie jest kierownikiem katedry stosunków międzynarodowych Collegium Civitas i pracownikiem Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.

Bogumił Łoziński: Premier Donald Tusk powiedział o śledztwie w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem: „Mam pełne zaufanie do strony rosyjskiej”. Podziela Pan to zaufanie?
Prof. Wojciech Roszkowski: – Aby mieć do kogoś zaufanie, muszą być do tego podstawy, a w stosunku do Rosji ich nie było. I to nie tylko ze względu na całą historię wzajemnych trudnych relacji, ale przede wszystkim z powodu polityki Władimira Putina wobec Polski. Zachowanie rosyjskiego rządu w okresie poprzedzającym katastrofę, np. umorzenie śledztwa w sprawie Katynia, sprawa Gazociągu Północnego czy grożenie Polsce bronią atomową, jeśli zainstalujemy tarczę antyrakietową, raczej takie zaufanie podkopywało. Dlatego uważam, że słowa premiera były na wyrost, a sposób prowadzenia śledztwa potwierdza, że oddanie go w ręce Rosjan to błąd.

A może chodziło o gest dobrej woli ze strony Polski, aby ocieplić relacje z Rosją?
– Rzeczywiście czasami w polityce wykonuje się jakiś gest, aby strona bardziej zapiekła odblokowała się. Tylko dotychczasowe doświadczenia pokazują, że taka metoda wobec Rosji jest nieskuteczna, bowiem oni liczą się tylko z siłą. Poza tym wyjaśnienie tej katastrofy było zbyt ważną sprawą, aby czynić je przedmiotem tak ryzykownych gestów.

Czy premier Tusk mógł wynegocjować inne warunki prowadzenia śledztwa?
– Podstawowy błąd polskiego rządu polegał na nastawieniu do sprawy: z jednej strony była całkowita bierność, z drugiej założenie dobrej woli i zaufania do Rosjan. W relacjach między dwoma państwami, których interesy na wielu płaszczyznach są rozbieżne, powinna działać zasada „ufaj, ale sprawdzaj”. Tymczasem nasz rząd, oddając śledztwo w ręce Rosjan, pozbawił się możliwości kontroli.

Ale czy Rosjanie zgodziliby się na inne rozwiązanie?
– Na początku pojawiły się doniesienia, że prezydent Dmitrij Miedwiediew proponował Polakom wspólne badanie katastrofy. Jeśli to prawda, to trzeba było z tej możliwości skorzystać, jednak strona polska, bez żadnych oporów, jako podstawę prowadzenia śledztwa przyjęła konwencję chicagowską. Tymczasem należało odwołać się do umowy polsko-rosyjskiej z 1993 r. Jeśli nawet interpretacje prawne tej umowy nie były jednoznaczne, to nie należało z góry rezygnować z próby oparcia się na niej, a to, niestety, zrobił nasz rząd. Przecież to jest sprawa relacji między dwoma państwami, tymczasem teraz wszystkie atuty ma w ręku Rosja i my jesteśmy w tej sprawie od niej całkowicie uzależnieni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy