Nowy numer 13/2024 Archiwum

Mówi o ludziach, a widać Boga

Znany jest jako „biskup diecezji Woodstock”. Bp Edward Dajczak został właśnie pasterzem autentycznej diecezji. Ale przecież – jak sam twierdzi – Woodstock jest dziś wszędzie.

Bp Edward Dajczak ma 58 lat. Diecezję koszalińsko-kołobrzeską obejmie kanonicznie 9 lipca. Ingres do katedry zaplanowano na 11 sierpnia

Jestem szczęśliwcem, który wychowywał się w rolniczej rodzinie prostych w sensie wykształcenia ludzi, otoczony bardzo mądrą i wymagającą miłością rodziców – tak bp Edward Dajczak wspominał swój dom rodzinny w jednym z wywiadów. Pochodzi z Koźminka, malowniczej lubuskiej wsi położonej niedaleko Świebodzina. Państwo Zofia i Michał Dajczakowie wychowali troje dzieci.

Żadne z nich już w Koźminku nie mieszka, ale nie opuściły diecezji. Stanisława jest księgową, Władysław – inżynierem i wiceprzewodniczącym Sejmiku Lubuskiego. Mama niedawno zmarła. Ojciec ma dziś 86 lat i mieszka u córki. – Gdy dowiedział się o nominacji, miał łzy w oczach. Bardzo sobie ceni wizyty syna. Teraz będą rzadsze. Ale w końcu, jak zawsze, powiedział, że skoro Bóg tak chciał, niech tak będzie – mówi Władysław.

Palec Boży
Edward do podstawówki poszedł już jako sześciolatek. Potem było Technikum Elektromechaniczne w Gorzowie Wielkopolskim. – Był zapalonym kibicem żużla i sam próbował jeździć. Nawet chciał ubiegać się o licencję zawodniczą, ale zdarzył się niegroźny wypadek i nic z tego nie wyszło. Chyba był w tym palec Boży – opowiada brat biskupa. Niedoszły żużlowiec trafił do seminarium. Mieszkańcy Koźminka nie byli zaskoczeni. – Był ministrantem, pracował w polu, pasł krowy, a jako kleryk też pomagał przy żniwach, zawsze uśmiechnięty i grzeczny – wspomina sąsiadka Stanisława Bil.

Do dziś przechowuje wyblakłe zdjęcia z prymicji. – Gdy przyjeżdżał do rodziców, zawsze przez ministrantów zwoływał ludzi na Mszę. Miał piękne kazania. To ksiądz z powołania – nie ma wątpliwości pani Stanisława. Władysław Olender też dobrze wspomina swego sąsiada. – Żona zachorowała na stwardnienie rozsiane. On był już wtedy wikarym w Zielonej Górze. Pomógł znaleźć lekarza. Zawiózł ją tam osobiście – mówi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy