Laboratorium kosmicznych kosztów

Stację orbitalną budowali głównie Amerykanie, a opóźnienia były spowodowane przez Rosjan. Ale za kilka miesięcy to Rosjanie jako jedyni będą mogli do niej dolecieć. Budowa stacji dobiega końca. Nadszedł czas… by ją zamknąć.

Tomasz Rożek

|

12.06.2010 10:37 GN 23/2010

dodane 12.06.2010 10:37

Amerykańskie promy kosmiczne były jedynymi, które potrafiły wynosić na orbitę duże moduły Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Teraz, gdy do dostarczenia pozostały już tylko mniejsze elementy stacji, niebezpieczne i drogie promy można wysłać do muzeum. Do końca tego roku wahadłowce polecą w kosmos jeszcze tylko dwa razy. Później sprzęt, załogę, pożywienie i części zapasowe będą dowozić rosyjskie statki Sojuz i Progress.

Coraz droższa, coraz mniej ambitna
Pierwszy moduł Międzynarodowej Stacji Kosmicznej został wyniesiony na orbitę pod koniec 1998 roku. Wybudowana w Rosji Zarja (ros. – zachód słońca) została w całości sfinansowana przez Amerykanów. Na początku była elektrownią stacji, teraz jest jej magazynem. Niecałe dwa tygodnie później w kosmos poleciał amerykański moduł Unity (ang. – jedność). Do dzisiaj w kosmos wyniesiono 13 ogromnych modułów i niezliczoną wręcz ilość mniejszych urządzeń badawczych. W planach jest dobudowanie jeszcze trzech elementów. Ostatni moduł, rosyjski 21-tonowy Wielozadaniowy Moduł Laboratoryjny Nauka zostanie wyniesiony na przełomie 2011 i 2012 roku. Koszt budowy stacji początkowo oszacowano na 20 mld dolarów. Kilka lat później wynosił on już 40 mld, a dzisiaj wiadomo, że osiągnie ponad 100 mld dolarów. ISS bez wątpienia jest najdroższym laboratorium naukowym wybudowanym przez człowieka. I, niestety, jednym z najmniej produktywnych.

Lista eksperymentów i urządzeń naukowych, z których dla oszczędności zrezygnowano, jest długa. Rezygnowano z najdroższych, a przy tym najcenniejszych dla nauki. Chyba najbardziej ambitny z nich był japoński CAM, czyli Centrifuge Accommodations Module. W tym eksperymencie miały być prowadzone badania w środowisku o ściśle określonej przez operatora sile grawitacji. W 2001 roku zrezygnowano także z budowy CRV (Crew Return Vehicle), czyli pojazdu, który miał służyć do awaryjnej ewakuacji znajdujących się na pokładzie stacji ludzi. Dzisiaj w razie awarii ze stacji praktycznie nie da się wydostać. Zrezygnowano także z dodatkowego modułu mieszkalnego, w którym astronauci mieli mieszkać w większym komforcie. Z kolei te doświadczenia, które dzisiaj na orbicie się przeprowadza, są niezbyt istotne z naukowego punktu widzenia. Część z nich taniej dałoby się przeprowadzić na Ziemi.

Po co komu stacja?
Poza orbitą nie da się zrobić badań związanych z długotrwałym przebywaniem człowieka w stanie zerowej grawitacji. Niezwykle trudne byłoby także opracowanie na sucho skomplikowanych procedur dokowania statków kosmicznych czy też transportowania czasami znacznych ładunków na orbitę. Jeżeli dalekosiężne plany NASA i innych dużych agencji kosmicznych będą obejmowały lot i kolonizację najpierw Księżyca, a później Marsa, umiejętność latania i przebywania na orbicie jest nie do przecenienia. Ale tutaj pojawia się pytanie, po co budowano ISS.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..