Ten świat nie ma sensu – stwierdził bohater najpopularniejszego ostatnio serialu o polskich korzeniach.
Wiedźmin, bo o nim mowa, stojąc na środku wypełnionej po brzegi sali balowej, najpierw wzbudził w słuchaczach sporą dozę podziwu, przyznając się do życiowych porażek, a następnie wygłosił to swoiste credo o świecie. Zrobiło mi się przykro, wyłączyłem telewizor i nie wróciłem więcej do ekranizacji prozy Sapkowskiego. Wróciłem natomiast do meritum wypowiedzi jego bohatera. Pytanie o sens świata i życia pojawia się co prawda tak samo często jak nihiliści, którzy odpowiadają na nie przecząco. Ale na tak masową skalę jak dzisiaj, kiedy świat stał się jeszcze mniejszy, niż był, zjawisko to nie występowało. Swoją drogą – twierdzę, że wszystko, co dzisiaj serwuje się przez popkulturę, ma charakter nihilistyczny, to znaczy ani człowieka nie rozwija, ani nie pomaga mu żyć, a o udzieleniu odpowiedzi na podstawowe pytania już w ogóle mowy nie ma. Czy współczesna kultura to kultura nihilistów? Nie wiem, czy aż tak drastycznie można ją ocenić. Wiem jednak, że jest to kultura, z której bardzo konsekwentnie ruguje się to, co związane z Panem Bogiem, a Jego samego poza nawias wyrzucono już dawno. Czemu? Bo albo Bóg, albo ego – jak napisaliśmy na okładce bieżącego numeru GN. I nie, nie chodzi o to, że Pan Bóg i człowiek się wykluczają, wręcz przeciwnie. Chodzi o to, o czym powiedział papież Franciszek: człowiek, kiedy nie adoruje Boga, ma skłonność do adoracji swojego ego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.