Pan Jean, pan Vincent

Czytam o tym, co aktualnie dzieje się w szpitalu w Reims, i biegnę myślami do Trosly-Breuil. Francuskimi drogami to raptem godzina z hakiem. Myśli biegną szybciej.

Wczoraj grzmotnęła jak piorun informacja o tym, że sparaliżowany od przeszło dziesięciu lat Vincent Lambert został odłączony od pożywienia i nawadniania. Nieco później świat obiegło orzeczenie paryskiego sądu apelacyjnego, ratujące życie 42-latka: „Sąd nakazuje państwu francuskiemu podjąć wszelkie środki, o które wystąpił Międzynarodowy Komitet ds. Praw Osób Niepełnosprawnych w dniu 3 maja 2019 r. w sprawie utrzymania odżywiania i nawodnienia Vincenta Lamberta”. W tym czasie w centrum Paryża trwała manifestacja w obronie Francuza, który żyje w „stanie minimalnej świadomości”.

Na białym, kilkumetrowym transparencie wypisano osiem (w oryginalnej, francuskiej wersji 13) słów: „Wartość cywilizacji mierzy się szacunkiem, jakim obdarza najsłabszych”. Każde słowo niosło ciężar gatunkowy. Przesłanie z gatunku św. Jana Pawła II czy zmarłego przed dwoma tygodniami Jeana Vaniera. „Kościół broni prawa do życia nie tylko z uwagi na majestat Stwórcy, który jest tego życia pierwszym Dawcą, ale równocześnie ze względu na podstawowe dobro człowieka” – do tych słów Ojca Świętego będziemy wracać 8 czerwca. Za kilka dni minie 40 lat od chwili, gdy padły one w Nowym Targu.

Pod słowami z paryskiego transparentu podpisałby się Jean Vanier. Świadczyć może o tym całe jego 90-letnie życie. Bliscy ze wspólnot Arki żegnali go niedawno w Trosly-Breuil. Tam mieszkał przez ponad pół wieku wśród najuboższych, którzy byli dla niego „źródłem życia”. Najubożsi – o kim mowa? Notatka z Trosly-Breuil z 1981 roku: „Żyję pod jednym dachem z dziesięcioma głęboko upośledzonymi osobami. Wszystkie są mało samodzielne, ani jedna nie mówi, tylko cztery chodzą; wszystkie mają bardzo ograniczoną zdolność rozumienia. Często przychodzą do nas goście. Zazwyczaj są nieco zmieszani, gdyż nie potrafią porozumieć się z ludźmi tak głęboko upośledzonymi. (...) Mają odwagę zbliżyć się do osoby kalekiej. A to już pierwszy krok na drodze do dojrzałości serca. Jeśli pójdą nią dalej, ponad kalectwem wywierającym przykre wrażenie odkryją osobę, która posiada serce często zranione, która potrzebuje szacunku dla całej swej istoty; osobę, która oczekuje, że w nią uwierzymy.”

Vanier pisał, jak żył. Żył, jak pisał. Dziś jego przesłanie zatacza dużo szersze kręgi, niż środowisko osób niepełnosprawnych intelektualnie. Bo w centrum zawsze jest ten najsłabszy, tego uczył. Każdy człowiek kryje jakąś kruchość. „Człowiek, który uważa się za bezużytecznego, chory, umierający, ułomny w dziedzinie emocji czy umysłu, wchodzi w tajemnicę ofiary. Jego poniżenie i ofiara złożona z cierpienia staje się dla innych źródłem życia” – pisał w tym samym roku, gdy Jan Paweł II po raz pierwszy pielgrzymował do Polski.

Do sieci trafiło krótkie nagranie ze spotkania pana Vincenta ze swoją matką. Trwa nieco ponad minutę. To bardzo długa minuta. Bardzo długa. W milczeniu tego mężczyzny również odbijał się głos Jeana Vaniera. Tym razem cytującego wiersz E. Cumingsa: „Delikatnie, delikatnie, najdrobniejsze twoje spojrzenie otworzy mnie”. I jeszcze, w oryginale:
„Slowly, slowly, your slightest look will unclose me”.

Cytaty pochodzą z porywającej książki Jeana Vaniera: „Wspólnota”.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Sacha