Nowy numer 13/2024 Archiwum

W Rumunii znowu gorąco

Jeśli wydaje się nam, że polska polityka jest areną gorących sporów, niech spojrzy na Rumunię. Tam prokuratura zamraża majątek najważniejszego polityka w kraju. W odpowiedzi, rządzący chcą zmniejszyć kompetencje urzędów walczących z korupcją. A zwyczajni Rumunii protestują, wychodząc na ulice.

Rumunia kojarzyła nam się ostatnio z imponującym wzrostem gospodarczym, wyższym od chińskiego. Osiągnęła go głównie dzięki prorynkowym reformom poprzednich rządów. Jednak to nie sukcesy gospodarcze rozpalają ostatnio Rumunów. Tematem, który wyprowadza mieszkańców Bukaresztu, Timisoary czy Braszowa na ulice, jest przede wszystkim korupcja. W styczniu próby złagodzenia walki z korupcją doprowadziły do wielotysięcznych demonstracji. Rząd musiał się cofnąć pod presją społeczną.

Kolejną próbę osłabienia walki z korupcją rumuński rząd podjął po zamrożeniu przez Rumuńską Prokuraturę Antykorupcyjną majątku Lipiu Draganei, szefa Partii Socjaldemokratycznej i przewodniczącego Izby Deputowanych. Draganei, którego partia zdobyła w 2016 r. 40-procentowe poparcie, już raz został skazany za oszustwo. Uniemożliwiło mu to objęcie urzędu premiera. Jednak zdaniem większości to on w rzeczywistości kieruje pracami rumuńskiego rządu z tylnego fotela.

Tym razem jednak obok tematów korupcji pojawiła się jeszcze kwestia gospodarcza. Rząd zaproponował mianowicie zmianę zasad pobierania składek na ubezpieczenia społeczne. Ich koszt miałby spaść z przedsiębiorców na pracowników. Co ciekawe, jest to zmiana zgodna z propozycjami większości liberalnych ekonomistów i wydaje się być częścią całego procesu rynkowych reform. Rumuni obawiają się jednak spadku zarobków.

Poprzednie reformy, znacząco obniżające podatki Rumunom, były krytykowane m.in. przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. System rumuńskich finansów miał się załamać. Zamiast tego znacząco wzrosły dochody do budżetu a wzrost gospodarczy niesamowicie przyśpieszył. Rumuński rząd dobrze wyszedł na tym, że nie posłuchał zagranicznych ekspertów. Dobre wyniki gospodarcze tylko umacniają rumuński rząd, który nie upadł mimo wielotysięcznych demonstracji z początku roku.

Rumunia, podobnie jak inne kraje regionu, przeżywa okres szybkiego wzrostu gospodarczego. Szybkie gonienie zachodniej Europy powoduje wzrost ambicji Rumunów i zwiększa ich dążenia do większej niezależności nie tylko w polityce wewnętrznej, ale i zagranicznej. Kraj ten jednym z filarów projektu Trójmorza i wschodniej flanki NATO. Coraz chętniej współpracuje też z Grupą Wyszehradzką, dzieląc z nią podobny pogląd na wiele aspektów polityki europejskiej.

Dobre wyniki gospodarcze zachęcają, niestety, rządzących nie tylko do dalszych reform, ale i do zmiękczania walki z korupcją. A to za każdym razem powoduje opór Rumunów, zdających sobie sprawę, jak ważna to walka, kiedy ich kraj jest jednym z najbardziej skorumpowanych w UE. Z jednej strony warto więc kibicować rządowi rumuńskiemu w jego niezależnej polityce wewnętrznej, z drugiej warto kibicować protestującym, którzy starają pilnować rządu przed pokusami swobodniejszego podejścia do tematu korupcji.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka