Nowy numer 13/2024 Archiwum

Burzliwa debata nad projektem ustawy o Sądzie Najwyższym

W Sejmie trwa pierwsze czytanie projektu ustawy o Sądzie Najwyższym autorstwa posłów PiS. Według wnioskodawców, jest ona niezbędna by przeprowadzić reformę ustrojową sądownictwa. Projekt ostro krytykuje cała opozycja oraz I prezes SN, RPO, KRS.

Pierwsze czytanie projektu rozpoczęło się krótko po godz. 10., po burzliwej dyskusji. Początkowo rozpatrzenie tego punktu planowano na środę; we wtorek rano włączono go do porządku obrad, przeciw czemu protestowała opozycja.

Projekt przewiduje m.in. trzy nowe izby SN, zmiany w trybie powoływania sędziów SN i umożliwienie przeniesienia obecnych sędziów SN w stan spoczynku "z wyjątkiem sędziów wskazanych przez Ministra Sprawiedliwości". Posłowie PiS mają złożyć poprawkę przyznającą to prawo KRS. Bez zmiany pozostaje zasadniczy przepis głoszący, że do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego SN powołuje prezydent na wniosek KRS.

Nie zmieniamy ustroju państwa, my zmieniamy ustrój sądów - mówił Andrzej Matusiewicz (PiS), przedstawiając projekt. "Ta ustawa jest niezbędna by przeprowadzić reformę ustrojową sądownictwa" - dodał.

Podkreślał, że w krajowym systemie prawnym funkcjonuje wiele orzeczeń "formalnie zgodnych z prawem, które są jednak dalekie od rozstrzygnięć sprawiedliwych i nierzadko tworzą fikcje prawne, sprzeczne z zasadą prawdy materialnej". Dodał, że nałożenie na SN nowych zadań ma przywrócić "poczucie obywatelom elementarnej sprawiedliwości" i prowadzić do orzeczeń, które "byłyby nie tylko zgodne z prawem, ale również zgodne z prawdą i społecznym poczuciem sprawiedliwości".

Po nim o głos poprosiła I prezes SN Małgorzata Gersdorf. "To wyraźna ingerencja w wymiar sprawiedliwości" - mówiła o projekcie, sprzecznym jej zdaniem z konstytucją. "Rząd, czy też posłowie, postanowili zniszczyć SN w stulecie jego istnienia" - oceniała. Mówiła, że nie ma podstaw do "likwidacji" SN, która następuje po "bezprecedensowym ataku na wymiar sprawiedliwości przez półtora do dwóch lat". Dodała, że SN nie miał możliwości przedstawienia opinii o projekcie. Podkreślała, że opieszałości w SN nie ma, a średnia badania spraw to 7 miesięcy.

"Naród podobno nie ma zaufania do sędziów, a jednak do tego sądu kieruje swoje wnioski, pozwy i roszczenia. Naród ma minimalne zaufanie do parlamentu w porównaniu do tego, jakie zaufanie ma do sędziów" - dodała.

Według Gersdorf, jest podejrzenie, że "te zmiany są zmianami rządowymi, a wtedy tryb prac nad ustawą powinien być "nie taki pospieszny". "Ustawa o SN może być zmieniona, jak każda, ale musi być procedowana w odpowiednim trybie i uwzględniać gwarancje konstytucyjne, a nie obchodzić je" - dodała. "Moim zdaniem to jest początek zmiany sądownictwa, także powszechnego, przez przekazanie sądom apelacyjnym spraw kasacyjnych" - powiedziała prezes o projekcie. Zaznaczyła, że w tym projekcie SN nie ma w swych zadaniach rozstrzygania spraw kasacyjnych (co jest dziś jego główną rolą - PAP).

Projekt ustawy o SN w ewidentny sposób godzi w polską tradycję demokratycznego państwa prawnego - powiedział w Sejmie przewodniczący KRS Dariusz Zawistowski. Projekt uznał za "oczywiście" niekonstytucyjny, m.in. ws. skrócenia kadencji prezesa SN.

Projekt zmierza do podporządkowania SN władzy wykonawczej i uderza w cały system ochrony praw człowieka - oświadczył RPO Adam Bodnar. W jego ocenie, główne przepisy projektu są niezgodne z konstytucją, a SN staje się "organem afiliowanym przy organach władzy wykonawczej". Według RPO, projekt narusza też konstytucyjne prawo każdego do rozpatrzenia jego sprawy bez zwłoki przez niezależny sąd.

Chcemy oddać sądy polskiemu społeczeństwu i podnieść standardy etyczne w polskim sądownictwie - mówił następny mówca, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Podkreślał, że standardy etyczne w SN muszą zostać podniesione. Słowa, że środowisko sędziowskie samo się oczyści zupełnie się nie potwierdziły, całkowicie się skompromitowały - dodał.

Komentując słowa Gersdorf, Ziobro powiedział, że "to nie posłowie kradli wiertarki, pendrivy, kiełbasę, spodnie". "Pani prezes niestety nie jest w stanie wyprowadzić wniosku, że jest problem, kryzys związany z poczuciem standardów moralnych, zasad etyki części środowiska sędziowskiego" - dodał. "Pani prezes niestety nie jest w stanie wyprowadzić wniosku, że jest problem, kryzys związany z poczuciem standardów moralnych, zasad etyki części środowiska sędziowskiego" - mówił minister. "Nie, pani prezes Gersdorf jest skłonna upatrywać problemu w mediach i w prasie i ewentualnie w tych politykach, którzy chcą z tych afer, które ujawniają się każdego dnia, wyciągać wnioski" - dodał.

Oświadczył, że nie słyszał o uchwałach SN w skandalicznych sprawach i zdarzeniach związanych z obniżaniem standardów etycznych w sądownictwie, które wielokrotnie były podejmowane w sprawach politycznych. Dodał, że wskutek uchwał SN nie można było m.in. pociągnąć do odpowiedzialności karnej osób, które dopuszczały się niektórych zbrodni komunistycznych.

Minister mówił, że to SN zdecydował, że swój zawód może nadal wykonywać sędzia Ryszard Milewski, który był gotowy z przedstawicielem ówczesnego premiera uzgadniać skład sędziowski i uzgadniać termin posiedzenia w sprawie Amber Gold. "To w zasadzie powinien być wystarczający argument, mówiący o potrzebie dokonania zasadniczych zmian jeśli chodzi o postępowania dyscyplinarne" - oświadczył.

Informował też, że zwrócił się do klubu PiS o wprowadzenie poprawki dotyczącej wskazania sędziów SN, których kadencje nie zostaną wygaszone wskutek nowej ustawy . "Chcemy, żeby decydowała o tym Krajowa Rada Sądownictwa" - powiedział, podkreślając, że wzorce europejskie dopuszczają, by czynił to minister sprawiedliwości.

Wspieracie sądy, aby uchroniły was przed odpowiedzialnością za krzywdy wyrządzone obywatelom - mówił w debacie Stanisław Piotrowicz (PiS). W sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości nie cofniemy się ani na krok - oświadczył.

Piotrowicza powitały okrzyki "Precz z komuną". "Wielki to zaszczyt, że padają wobec mnie zniewagi; czy może być większym zaszczytem gdy znieważają mnie ludzie, którzy godzą w demokrację () którzy demonstrują dziś pod rękę z funkcjonariuszami służb PRL, rzekomo w obronie sądów i konstytucji?" - mówił.

Zarzucił opozycji że popiera sędziokrację przeciw demokracji. "Wiem, dlaczego to robicie" - dodał. "Straszycie nas odpowiedzialnością karną bo jakby zapominacie na chwilę tę litanię afer za przyzwoleniem i błogosławieństwem PO" - powiedział. "I wy szukacie dziś sojusznika w sądach? Wspieracie te sądy dlatego, żeby was uchroniły przed odpowiedzialnością za krzywdy, które wyrządziliście zwykłym obywatelom" - oświadczył.

Ś.p. prezydent Lech Kaczyński nie pozwoliłby na to, co robicie, on stanowił bezpieczeństwo, a teraz wy depczecie polską demokrację i własne autorytety - mówił Borys Budka (PO). "Nie tylko wypychacie Polskę z UE, ale przede wszystkim depczecie własne autorytety" - dodał. Ocenił, że PiS nie przeprowadza reformy, lecz upolitycznia sądy.

"Wy chcecie, by Antoni Macierewicz ze swoją świtą mógł bezkarnie jeździć po Polsce, taranując kolejne pojazdy i żeby prokurator PiS-owski, a potem PiS-owski sędzia nikogo nie pociągnął do odpowiedzialności - to jest wasza pseudoreforma" - mówił Budka.

W reakcji, Macierewicz wniósł by komisja etyki zajęła się Budką, w związku z powtarzaniem przez niego "po raz kolejny bezczelnych kłamstw". "W związku z powtarzaniem przez pana posła z Platformy Obywatelskiej po raz kolejny kłamstw, bezczelnych kłamstw - do tego dodam - uprzejmie proszę o skierowanie z urzędu do komisji etyki tego kłamcy" - powiedział Macierewicz podniesionym głosem. Budka wtedy popukał się w głowę; krzyczano: "Do Putina".

Wzywam obywateli, środowiska prawnicze, by stali niezłomnie na gruncie konstytucji, nie ustępujmy o krok, powstrzymajmy atak PiS na demokrację - mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz (N). Wezwała obywateli, środowiska prawnicze do tego, by stali "niezłomnie na gruncie konstytucji". "Nie ustępujmy na krok. Spotkajmy się dzisiaj pod pałacem prezydenckim o godzinie 21, zróbmy łańcuch światła i pokażmy nasza wspólną i skoordynowaną siłę do tego, aby powstrzymać atak PiS-u na demokrację" - wzywała. Wicemarszałek Sejmu Barbara Dolniak alarmowała, że projekt jest końcem niezależnego sądownictwa

Zmiany w SN są dla "partii panów", nie dla obywateli - ocenił szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Złożył wniosek o odrzucenie projektu; apelował też o weto prezydenta. Przyznał, że reforma polskiego sądownictwa jest potrzebna, ponieważ oczekują na nią Polacy. Jego zdaniem jednak, powinny być to "prawdziwe zmiany, a nie obłuda".

Nie będziemy popierać projektu PiS; mnie byłoby wstyd za taki projekt - powiedział poseł Kukiz'15 Jerzy Jachnik. Chcemy zmian, chcemy oddać wymiar sprawiedliwości pod kontrolę obywateli - dodał. Jego zdaniem, PiS chce zagarnąć wymiar sprawiedliwości i mieć go pod kontrolą. "Nie będziemy brać udziału w tej hucpie" - dodał.

Koło poselskie Europejskich Demokratów wniosło o odrzucenie projektu w I czytaniu. Koło Wolni i Solidarni chciało zaś dalszych prac nad nim w komisji. Obecnie trwa zadawanie pytań do wnioskodawców. Opozycja ponawiała wnioski o przerwę, a nawet odroczenia obrad Sejmu. Jest pięć godzin opóźnienia w porządku dziennym, a do pytań w debacie zapisało się ponad 160 posłów - odpowiadał wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński (PiS). Nie poddał wniosków pod głosowanie.

Podczas debaty posłowie nawiązywali też do ochraniających we wtorek Sejm sił policyjnych i barierek, które strzegą wejścia na teren Izby. W ocenie opozycji, jest to próba wywarcia presji na posłów, by wiedzieli, jak mają głosować w sprawie SN.

"Decyzją marszałka Kuchcińskiego i pana ministra Błaszczaka Sejm stał się warowną twierdzą. Chciałbym państwa poinformować, którzy są na sali, że tutaj do Sejmu ciągną w tej chwili ogromne siły policyjne, są armatki wodne, kilkaset policyjnych samochodów, kilkuset funkcjonariuszy i Sejm dzisiaj staje się zakładnikiem ministra Błaszczaka" - mówił poseł PO Cezary Tomczyk.

Z kolei poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski złożył wniosek o przerwanie obrad i wezwanie do Sejmu ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Błaszczaka, żeby wyjaśnił, "dlaczego polski Sejm obraduje pod pręgieżem policji". W odpowiedzi wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński (PiS) powiedział do Mieszkowskiego, że marszałek Sejmu zwrócił się z prośbą o zabezpieczenie terenu Sejmu wskutek wezwań "koleżanek i kolegów" posła "do tego, żeby łamać prawo i blokować Sejm". Posłanka Nowoczesnej Paulina Henning-Kloska stwierdziła, że wicemarszałek Brudziński powinien przeprosić posłów opozycji. "Jeżeli pan ma dowody na to, że posłowie opozycji albo posłanki opozycji nawołują do łamania prawa to proszę złożyć zawiadomienie do odpowiednich organów ścigania, a nie wprowadzać w błąd" - powiedziała.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama