Nie wyciąga się ludzi z bagna, robiąc je u siebie.
W Polsce objawili się ostatnio wojujący ateiści i inni wyznawcy „postępu”, którzy pouczają katolików, jak mają wierzyć i jak rozumieć Pismo Święte. Surowo napominają wiernych, żeby słuchali Kościoła. No, nie we wszystkim, rzecz jasna, a dokładniej w niczym – z wyjątkiem kwestii przyjmowania uchodźców. Przy czym to oni uczą, co to znaczy przyjmowanie, co uchodźca i jak w tej sprawie Kościół uczy. W ich wykładni Kościół pragnie, aby Polacy czym prędzej, ochoczo i radośnie wymieszali się z „innymi”. Najlepiej by było, gdyby to byli zachodni ateiści, komuniści i nihiliści, bo to ludzie światli, słuszni i świadomi. Takich „uchodźców” za wielu jednak nie ma, a ci, którzy są, wolą siedzieć w klubach gejowskich lub innych przybytkach „postępu” Berlina, Brukseli czy Paryża, zamiast stamtąd uchodzić. Z braku laku musi to więc być ktokolwiek, byle nie chrześcijanin, zwłaszcza nie katolik.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.