Nowy numer 11/2024 Archiwum

"Incydent" w Manchesterze

Terrorystyczne zamachy już tak spowszedniały, że dla niektórych mediów tragedia w Manchester Arena to po prostu incydent.

Po raz kolejny, po paryskim zamachu, samobójca wybrał tzw. miękki cel, czyli publiczność zgromadzoną na koncercie. W Manchester Arena,  jednej z największych krytych aren w Unii Europejskiej. Tyle, że tym razem publiczność składała się przede wszystkim z nastolatków i dzieci. Arenę wypełniały przede wszystkim dziewczęta, fanki Ariany Grande, popularnej aktorki i piosenkarki. Najmłodsza zidentyfikowana do tej pory ofiara miała 8 lat, a wśród rannych przewiezionych do szpitala było kilkanaście dziewcząt poniżej 16 roku życia. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie, które z islamem, przynajmniej zdaniem politycznych elit, nie ma oczywiście nic wspólnego.  Zamachowiec-samobójca, według informacji popularnego brytyjskiego dziennika, miał być znany władzom. Nic w tym dziwnego, bo przecież sprawcy podobnych rzezi we Francji czy Niemczech też byli znani tamtejszej policji czy służbom specjalnym.   

Przeglądając strony internetowe zachodniej prasy i słuchając wypowiedzi polityków dowiadujemy się, że sprawca czy sprawcy byli terrorystami, albo straceńcami. Skąd się wzięli? Czym się kierują? Gdzie znajduje się źródło ich bestialskich poczynań? Skąd bierze się przekonanie zamachowców i samobójców, że zabijając niewiernych pójdą prosto do raju? Chyba nie z Ewangelii? Nie znajdziemy ani słowa o wyznawanej przez nich religii, najwyżej dowiemy się, że ich religią „nie jest islam. Oni go zdradzili”.  Po każdym podobnym zamachu pojawia się zresztą podobna, powtarzana jak mantra narracja. I tym razem doczekamy się prawdopodobnie takich samych, głęboko przemyślanych komentarzy.

Dla będących u władzy polityków, nawet tych pochodzących z chrześcijańskich, ale tylko z nazwy, partii większym zagrożeniem wydaje się chrześcijaństwo, chociaż na świecie nie ma zorganizowanych grup chrześcijańskich terrorystów zabijających niewinnych ludzi w imię Chrystusa. Każdy kto pozwoli sobie na nawet na delikatną krytykę islamu staje się islamofobem, a partie wzywające do dyskusji na ten temat natychmiast określane zostają jako faszystowskie. Należy im zakneblować usta procesami sądowymi, czy wyrzucaniem z pracy. Policja w Wielkiej Brytanii, gdzie przez lata tolerowano nienawistne wystąpienia imamów jest w tym akurat temacie wyjątkowo skuteczna. A prawo do wolności słowa wobec krytyków islamu nie ma racji bytu. Przykładem chociażby sprawa Roberta Spencera, autora   „Niepoprawnego politycznie przewodnika po islamie i krucjatach”, który otrzymał zakaz wjazdu do Wielkiej Brytanii.

Tekst o Spencerze: Tabu, czyli tematy zakazane

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza