Nowy numer 13/2024 Archiwum

To nie był miły rewolucjonista

Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy komentatorzy nie ulegną presji politycznego słuszniactwa i rzetelnie przedstawią okrutnego dyktatora z Hawany.

Kiedy marszałek Józef Piłsudski dowiedział się o śmierci byłego premiera Francji Aristide´a Brianda (7 marca 1932 roku) skomentował ten fakt bardzo krótko: „No cóż, stary był, to i umarł”.

Te słowa przypomniały mi się w związku ze śmiercią Fidela Castro. Zgon sędziwego człowieka jest czymś jak najbardziej naturalnym, ale jeżeli umiera były ważny przywódca, który do ostatnich chwil życia wywierał przemożny – chociaż zakulisowy – wpływ na politykę swojego kraju, komentarzom nie ma końca.

Jest jednak zasadnicza różnica w ich tonie z uwagi na to, kim był zmarły. Jeśli kierował się ideami socjalizmu i stał na czele rewolucji, to nawet jeśli uczynił z rządzonego przez siebie państwa obóz koncentracyjny może liczyć na ciepłe wspomnienia ze strony większości światowych mediów. Co innego, gdy realizował wartości konserwatywne i prawicowe: wtedy zasługuje niemal wyłącznie na słowa potępienia, choćby podniósł kraj z ruin i zapewnił mu dostatnią przyszłość.

Nietrudno przewidzieć, jak komentowana będzie (już się to zaczyna) śmierć kubańskiego dyktatora mającego na sumieniu wiele ofiar, zniszczenie gospodarki, zmuszenie do emigracji milionów podwładnych, brutalne prześladowanie i represjonowanie opozycji. Nic dziwnego, że na wieść o jego śmierci z entuzjazmem zareagowali kubańscy wygnańcy w wielu krajach świata, a zwłaszcza na Florydzie, którą dzieli od Kuby tak niewiele kilometrów.

W komentarzach zachodnich mediów o nieludzkim obliczu dyktatury Fidela Castro, popieraniu go ze strategicznych względów przez Kreml, wspieraniu przezeń najbardziej godnych potępienia reżimów w Afryce będzie się mówiło i pisało oględnie, z widoczną wyrozumiałością. Bez umiaru i z przekroczeniem wszelkich granice przyzwoitości wychwalane będą natomiast jego młodzieńcza energia, liczne przygody miłosne, odwaga przeciwstawiania się Stanom Zjednoczonym, zamiłowanie do palenia cygar i gry w koszykówkę, długie przemówienia oraz partyzancki strój.

Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy polscy i wschodnioeuropejscy komentatorzy nie ulegną presji politycznego słuszniactwa (political correctness) i przedstawią żarliwego komunistę z Hawany rzetelnie, czyli opierając się na faktach, a nie dając wyraz jakże modnemu dzisiaj upodobaniu do lewactwa, nawet jeśli niesie ono ze sobą śmierć, cierpienie i ruinę materialną.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy