Nowy numer 13/2024 Archiwum

MEN przeszkadza w edukacji domowej

W całej nagonce na system oświaty wydaje się, że większości umknął jeden znaczący szczegół - cios rządu w edukację domową.

16 września w projekcie ustawy Prawo Oświatowe pojawił się zapis, który uderza prosto w edukację domową. Dyrektor przedszkola i szkoły, do której dziecko zostanie przyjęte, może, lub nie, wyrazić zgodę na jego edukację poza szkołą tylko wtedy, gdy placówka znajduje się na terenie województwa, w którym dziecko mieszka. A więc rejonizacja.

To najcięższa kłoda rzucona pod nogi rodzicom, którzy, zgodnie z Konstytucją RP, mają prawo do wychowywania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Pozostałymi kłodami są: zdawanie egzaminów ze "świętej i nieomylnej" podstawy programowej (która pozostawia wiele do życzenia), a także opinia psychologa. To tak, jakby rodzic był traktowany od razu jako potencjalne zagrożenie dla swojego dziecka, ale nieomylny psycholog (według zmian w ustawie - tylko publiczny!) to co innego. Nieomylny psycholog wie lepiej, co dla naszego dziecka jest dobre. 

Miałam okazję mieszkać na Zachodzie, w Wielkiej Brytanii, i poznałam, jak tam wygląda edukacja domowa. Jeśli chodzi o tę kwestię, to rzeczywiście my w Polsce dopiero raczkujemy. A teraz jeszcze cofamy się w rozwoju. W Anglii dziecko nie musi być nawet zapisane do jakiejkolwiek szkoły, aby rodzic mógł uczyć je w domu. Po prostu do szkoły go nie posyła. A nawet jeśli już pociecha będzie do niej uczęszczać, a po pewnym czasie rodzice zrezygnują ze szkolnictwa na rzecz domowej szkoły ("homeschooling") - nie ma z tym żadnego problemu. I nie trzeba mieć żadnej opinii psychologa. I edukacja domowa w Wielkiej Brytanii jest całkiem popularna. Co więcej, uczelnie wyższe często wolą przyjmować dzieci edukowane w domu, bowiem one często są o wiele bardziej kreatywne, odważne w kontaktach z dorosłymi, a także wyspecjalizowane w tym, co je najbardziej interesuje. Nie musiały przecież wkuwać na pamięć niepotrzebnych regułek albo godzinami przepisywać z tablicy czegoś, co po paru minutach zapomną.

Szkoła tak naprawdę w większości nie uczy, a już na pewno nie wychowuje. Tego, co najważniejsze, są w stanie nauczyć nas rodzice: czytania, pisania, liczenia, podstawowej wiedzy o świecie. Resztę możemy przyswoić sami, zachęcani przez najbliższych. A trzeba pamiętać, że dzieci lubią się uczyć, jeśli odpowiednio się je do tego zachęci. Nie znoszą jednak nudy - a tego pełno w szkole. Nuda, powtarzanie tych samych czynności, stresujące klasówki i kontakty z rówieśnikami, które często są dość traumatyczne. To tam dzieci często mają pierwszy raz kontakt z przemocą, agresją, wulgaryzmami, seksualnymi napaściami słownymi i fizycznymi, i używkami. Wiadomo, zgorszenia przyjdą, ale dla niektórych przychodzą one zdecydowanie za wcześnie. I nagle po kilku latach takiej edukacji nasze wesołe, otwarte dziecko staje się przygaszone, smutne albo agresywne. Takie postawy nie biorą się "z powietrza".

Przeciwnicy edukacji domowej uważają, że dzięki szkole dzieci mogą lepiej się integrować z rówieśnikami. Jest to nieprawda, bo dzieci najlepiej uczą się od tych, z którymi najczęściej przebywają. A jeżeli przebywają z dziećmi na tym samym poziomie rozwoju umysłowego, co one same, to nie uczą się niczego nowego. Natomiast gdy dzieci są z dorosłymi, np. ze swoimi rodzicami, dziadkami, wujostwem, a nawet ze starszym rodzeństwem, mogą lepiej i szybciej przyswoić "dorosłe" wzorce. Bo chyba przecież o to nam chodzi: aby nasze dzieci wyrosły na dobrych dorosłych, a nie bez przerwy się bawiły? A co do kontaktu z rówieśnikami - taki kontakt dzieci edukowane w domu mają zapewniony, m.in. poprzez zajęcia dodatkowe, na które można zapisać je po szkole, różnego rodzaju kółka, duszpasterstwa, kluby sportowe. A nawet przez zabawy na zwykłym podwórku. Poza tym ilość przyjaciół nie przekłada się na ich jakość i trwałość owych przyjaźni. W szkole mieliśmy mnóstwo znajomych. Z iloma utrzymujemy kontakt w dorosłym życiu? Dwoma?

W całej tej historii dziwnej nagonki na edukację domową mnie najbardziej uderza to, że państwo w ogóle ingeruje w prywatną i delikatną sferę, jaką jest wychowywanie własnych dzieci. Mam tu na myśli normalnych rodziców, nie patologicznych czy chorych psychicznie. Każdy z nas może nauczyć czegoś dobrego swoje dziecko i nie musi mieć do tego tytułu magistra. Opieka nad młodszym rodzeństwem jest umiejętnością wysoce pożądaną, ale dzieci nie nauczą się jej w szkole, tylko w domu. Tak samo tworzenia trwałych relacji interpersonalnych. Dlatego tym bardziej boli, że partia, która chce uchodzić za przyjazną rodzinie, godzi w jej podstawowe prawa.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami ich autorów i nie odzwierciedlają poglądów redakcji

  • Gość
    13.10.2016 08:04
    Nasze szkoły to nasza rzeczywistość, nasze społeczeństwo, nasze stosunki we wszelakiej pracy. Nie bardzo sobie wyobrażam izolowanie dziecka od rówieśników i od rzeczywistości, w której będą żyły. Nie wiem, jak wygląda obecny system oświaty, ale rzecz w tym, żeby starać się o jego poprawę, a nie w pozwalaniu na edukację domową (pomijając uzasadnione powody, jak choroba itp.).
    I kogo obchodzą realia brytyjskie "leniwych Anglików", jak wcześniej ich sama Autorka nazywała. Na co mogą sobie pozwolić Anglicy, nie mogą Polacy. To nie są nasze realia, więc nie ma co ich naśladować. Innymi słowy: nie ma co wydelikacać dzieci, bo w polskiej trudnej rzeczywistości nie dadzą sobie rady.
  • Gość
    15.10.2016 16:41
    @mcboro i jemu/jej podobni: jak głęboko niewolnicze myślenie jest wdrukowane w głowy takich ludzi, których jest obecnie większość. Wara od nie Waszych dzieci. Sami byliście w przymusowych kołchozach i posyłacie tam swoje dzieci. Nie zmuszajcie innych do tego. Bolszewickie, niewolnicze myślenie już pochłonęło dość ofiar. " Kto to będzie kontrolował" - tęskno Wam do komuny? Ludzie opamiętajcie się. Zacznijcie myśleć jak człowiek wolny, odpowiedzialny za swoje życie. Kontrola i władza biurokraty nad rodziną to szyderczy śmiech diabła, którego ambasadorzy z taka troską wypowiadają - "kto to będzie kontrolował"... Michael
    doceń 2
  • Gość
    15.10.2016 22:04
    Państwo komentujący odbierają artykuł strasznie emocjonalnie, żeby nie powiedzieć osobiście, jako atak na szkołę. Owszem, jest ona poddawana w tekście krytyce, ale w celu wykazania, że nauczanie domowe nie jest wcale aż takie złe, że należy mu przeciwdziałać w formie proponowanej przez rząd. A taki jest właśnie kierunek działań rządu - zniechęcić, utrudnić i najlepiej (w finale) zakazać. Do mądralińskiego "mcboro": a jak ktoś mieszka np. 2 km od granicy województwa i chce posłać dziecko do placówki położnej w sąsiednim miasteczku leżącym w innym województwie? Przepis nigdy nie uwzględni wszystkich okoliczności, jaki niesie życie. Ale zgadzam się, że ta dolegliwość nie należy do największych. Śmieszy mnie za to opinia psychologa, i to do tego "państwowego", jakby gość po jednej czy nawet kilku rozmowach mógł ZAWYROKOWAĆ (podkreślenie moje) jak sędzia: "nie nadaje się" lub "nadaje się". Czysta kpina. Pamiętam, jak 20 lat temu musiałem uzyskać pozytywną opinię psychologa, gdy chciałem posłać dziecko do szkoły o rok wcześniej (w sumie to pół roku - jest ze stycznia) . A co mamy dziś? Poprzedni rząd wprowadził nakaz nauczania od 6 roku życia, a obecnie zawsze mogę posłać bez przymusu dziecko wcześniej, i nie są do tego potrzebne żadne cudowne "zaświadczenia". Czy dzisiaj dzieci są bardziej rezolutne? Szczerze wątpię. Niestety, socjalistyczne, "kołchozowe" myślenie tak wryło się w głowy, że obecnie ludzie uchodzący nawet za prawicowców, chcą wszystko poddać kontroli państwa. Z Panem Bogiem
    doceń 2
  • Sylwester
    16.10.2016 18:29
    Większość rodziców głosowało za Prawem i Sprawiedliwość i poparło ich program. Jednym z punktów programu była reforma szkolnictwa, nic nowego nie wprowadzają tylko przywracają stary dobry system. O ile pamietasz, tamten system 8+4 był o wiele lepszy.
    Wychwalasz system brytyjskiej edukacji, gdzie prawda jest taka, iż jest to edukacja po zakończeniu której dzieci sa gorzej wyedukowane niż polskie. Mówię to z własnego doświadczenia (mieszkam w UK od dziesięciu lat i moje dziecko chodzi do szkoły). Artykuł jest tendencyjny i „antypisowski” do bólu.
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

  • Gość
    13.10.2016 08:04
    Nasze szkoły to nasza rzeczywistość, nasze społeczeństwo, nasze stosunki we wszelakiej pracy. Nie bardzo sobie wyobrażam izolowanie dziecka od rówieśników i od rzeczywistości, w której będą żyły. Nie wiem, jak wygląda obecny system oświaty, ale rzecz w tym, żeby starać się o jego poprawę, a nie w pozwalaniu na edukację domową (pomijając uzasadnione powody, jak choroba itp.).
    I kogo obchodzą realia brytyjskie "leniwych Anglików", jak wcześniej ich sama Autorka nazywała. Na co mogą sobie pozwolić Anglicy, nie mogą Polacy. To nie są nasze realia, więc nie ma co ich naśladować. Innymi słowy: nie ma co wydelikacać dzieci, bo w polskiej trudnej rzeczywistości nie dadzą sobie rady.
  • Gość
    15.10.2016 16:41
    @mcboro i jemu/jej podobni: jak głęboko niewolnicze myślenie jest wdrukowane w głowy takich ludzi, których jest obecnie większość. Wara od nie Waszych dzieci. Sami byliście w przymusowych kołchozach i posyłacie tam swoje dzieci. Nie zmuszajcie innych do tego. Bolszewickie, niewolnicze myślenie już pochłonęło dość ofiar. " Kto to będzie kontrolował" - tęskno Wam do komuny? Ludzie opamiętajcie się. Zacznijcie myśleć jak człowiek wolny, odpowiedzialny za swoje życie. Kontrola i władza biurokraty nad rodziną to szyderczy śmiech diabła, którego ambasadorzy z taka troską wypowiadają - "kto to będzie kontrolował"... Michael
    doceń 2
  • Gość
    15.10.2016 22:04
    Państwo komentujący odbierają artykuł strasznie emocjonalnie, żeby nie powiedzieć osobiście, jako atak na szkołę. Owszem, jest ona poddawana w tekście krytyce, ale w celu wykazania, że nauczanie domowe nie jest wcale aż takie złe, że należy mu przeciwdziałać w formie proponowanej przez rząd. A taki jest właśnie kierunek działań rządu - zniechęcić, utrudnić i najlepiej (w finale) zakazać. Do mądralińskiego "mcboro": a jak ktoś mieszka np. 2 km od granicy województwa i chce posłać dziecko do placówki położnej w sąsiednim miasteczku leżącym w innym województwie? Przepis nigdy nie uwzględni wszystkich okoliczności, jaki niesie życie. Ale zgadzam się, że ta dolegliwość nie należy do największych. Śmieszy mnie za to opinia psychologa, i to do tego "państwowego", jakby gość po jednej czy nawet kilku rozmowach mógł ZAWYROKOWAĆ (podkreślenie moje) jak sędzia: "nie nadaje się" lub "nadaje się". Czysta kpina. Pamiętam, jak 20 lat temu musiałem uzyskać pozytywną opinię psychologa, gdy chciałem posłać dziecko do szkoły o rok wcześniej (w sumie to pół roku - jest ze stycznia) . A co mamy dziś? Poprzedni rząd wprowadził nakaz nauczania od 6 roku życia, a obecnie zawsze mogę posłać bez przymusu dziecko wcześniej, i nie są do tego potrzebne żadne cudowne "zaświadczenia". Czy dzisiaj dzieci są bardziej rezolutne? Szczerze wątpię. Niestety, socjalistyczne, "kołchozowe" myślenie tak wryło się w głowy, że obecnie ludzie uchodzący nawet za prawicowców, chcą wszystko poddać kontroli państwa. Z Panem Bogiem
    doceń 2
  • Sylwester
    16.10.2016 18:29
    Większość rodziców głosowało za Prawem i Sprawiedliwość i poparło ich program. Jednym z punktów programu była reforma szkolnictwa, nic nowego nie wprowadzają tylko przywracają stary dobry system. O ile pamietasz, tamten system 8+4 był o wiele lepszy.
    Wychwalasz system brytyjskiej edukacji, gdzie prawda jest taka, iż jest to edukacja po zakończeniu której dzieci sa gorzej wyedukowane niż polskie. Mówię to z własnego doświadczenia (mieszkam w UK od dziesięciu lat i moje dziecko chodzi do szkoły). Artykuł jest tendencyjny i „antypisowski” do bólu.
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Reklama