W latach 90. ub. wieku wskazywano, że w ciągu dekady Polska stanie krajem pustych ławek w kościołach - to się jednak nie zdarzyło - stwierdził dr Cezary Kościelniak, wykładowca w Instytucie Kulturoznawstwa UAM, specjalizujący się w zakresie problematyki religii w życiu publicznym.
Jego zdaniem, społeczna rola Kościoła jest inna niż w czasach PRL-u, wówczas Kościół musiał rekompensować brak demokratycznych instytucji, z czym sobie zresztą bardzo dobrze radził. Zmieniły się jednak nie tylko czasy, ale i ludzie, nowe pokolenie ma zupełnie inne problemy, inne spojrzenie na świat, także na wiarę. Wiele kwestii stało się bardziej skomplikowanych, co nie było łatwym wyzwaniem także dla Kościoła.
Tymczasem okres przejściowy mamy już raczej za sobą. - Mam tu na myśli szereg spraw trudnych dla Kościoła, w ostatnich dwudziestu pięciu latach, które oswajały Kościół z nowymi warunkami działania. Myśląc o Kościele, mam na uwadze nie tylko hierarchów, ale wspólnotę wierzących, która w Polsce jest bardzo żywa, różnorodna i odwołująca się do wielu tradycji - ocenia dr Kościelniak.
Dodaje, że także świeccy musieli znaleźć swoje miejsce we współczesności, choćby w różnych formach zaangażowania; od Opus Dei, po ruchy charyzmatyczne, bardzo aktywny Caritas, a skończywszy na licznych katolickich środowiskach intelektualnych, czy katolickich mediach. I w tym znaczeniu pozycja Kościoła w Polsce jest o wiele wyższa niż w państwach tzw. starego Zachodu. Polskie społeczeństwo nie ma też tak silnych trajektorii sekularyzacyjnych, jak na Zachodzie - to nas wyróżnia. Mówiąc, że Kościół odgrywa ważną rolę w Polsce, myślę nie tyle o kategoriach politycznych, co realnym zaangażowaniu wiernych - podkreśla naukowiec.
Nie oznacza to, że Polskę omija proces indywidualizacji wiary, obecny praktycznie w całym zachodnim świecie. Polega on na tym, że autorytet instytucjonalny ma mniejsze znaczenie niż prywatna praktyka wiary. Jest nawet takie sformułowanie, "wiara bez przynależności". Powoduje to, że praca szczególnie z młodzieżą jest dziś dość specyficznym wyzwaniem dla Kościoła, które wymaga m.in. dostosowania nowego języka w przekazywaniu wiary i to się obecnie dzieje. Znajduje je np. Ruch Lednicki w Polsce, który co roku zbiera i przyciąga kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w różnym wieku - od przedszkola, a skończywszy na osobach, które weszły już w dojrzałe życie, ale czują się młodo. Lednica, to tylko jeden z przykładów, można więc powiedzieć, że w Kościele udaje się dotrzeć do młodych.
- Jednak dzisiejszy Kościół musi walczyć o swój autorytet - podkreśla wykładowca UAM. Nikt już nawet nie myśli o działaniu na zasadzie "potęgi majestatu", a w epoce instytucjonalnej transparentności, gdzie coraz mniej można ukryć, Kościół potrzebuje autentyczności i szczerości swojego zaangażowania. Pytania o zaufanie nie należy jednak odrywać od całości życia publicznego, tj. innych instytucji. Żyjemy w czasach kryzysu zaufania, w całej Europie zaufanie do instytucji wpływu, takich jak banki, czy rządy nie należy do wysokich - zauważa dr Kościelniak.
Zwraca przy tym uwagę, że Kościół jest przede wszystkim depozytariuszem wiary, dlatego nie może on koncentrować się na samej technice przekazu wiary, lecz jej treści. - Wiara nie jest tylko kwestią atrakcyjności czy też jej braku. Oczywiście nie może to oznaczać ignorancji wobec współczesnych środków przekazu, jednakże z uatrakcyjnieniem wiary należy być ostrożnym, co pokazuje wiele nieudanych eksperymentów - ostrzega specjalista nauk społecznych.
- Myślę, że Kościół w Polsce jest bardzo mocno nakierowany na młodzież oraz na budowanie nowego pokolenia wierzących. Natomiast pojawia się pytanie: jakie efekty tych działań pojawią się w przyszłości i czy dzisiejsza młodzież zachowa wiarę? Tego nie wiemy, gdyż wiara należy do intymnej rzeczywistości człowieka, nie sposób przewidzieć przyszłości - mówi dr Kościelniak.
W jego opinii, wiele zależy od czynników zewnętrznych, np. dynamiki procesów sekularyzacji. Już w latach 90. wskazywano, że w ciągu dekady Polska stanie się krajem "pustych ławek w kościołach" - to się jednak nie zdarzyło. Pytanie dlaczego Polska religijność jest specyficzna, to już inne pytanie. Odsłania ono jednak problem, że o religijności nie sposób myśleć jedynie kategoriami socjologicznymi, wiele do powiedzenia ma kultura, duchowość, emotywność, a tego nie da się zmierzyć czy przebadać metodami ilościowymi - przyznaje socjolog.
Jego zdaniem, Kościół może być atrakcyjny z powodów innych niż wiara, np. towarzyskich. Jeśli jednak spojrzeć na sprawę od strony wiary, to ona stanowi siłę Kościoła, to ewangeliczny przekaz, który mocno opiera się na przekonaniu, że jest prawdziwy - i przez to sam w sobie atrakcyjny. - Myślę jednak, że wbrew pozorom, atrakcyjność Kościoła może się objawiać właśnie w tym, że pozostaje on jedną z ostatnich instytucji, które mówią młodym ludziom o wymaganiach. Pamiętamy przecież słynne przemówienie Jana Pawła II do młodzieży, kiedy podkreślał: musicie od siebie wymagać, nawet jeśli inni od was nie wymagają. Tak naprawdę młody człowiek, któremu się nie stawia wymagań i zadań nie czuje się poważnie traktowany - przeciwnie, on chce mieć te warunki postawione. To jest mit, że młody człowiek nie jest gotowy na podjęcie wymagań, lub uważa, że są one tylko jakąś udręką, czy ciężarem. Tymczasem jest zupełnie przeciwnie, wymagania pozwalają upodmiotowić młodych ludzi. W tym znaczeniu Kościół kulturowo odróżnia się od innych instytucji, a nierzadko idzie "pod prąd", jednak jest w tym sens. Niemal w każdej parafii czy wspólnocie możemy znaleźć osoby, które odnalazły w Kościele sens życia, właśnie dzięki stawianym im wymaganiom - podkreśla.
W tym kontekście pojawia się oczywiście pytanie, czy nadal istnieje pokolenie JP2. - Oczywiście, że istnieje - mówi dr Kościelniak. I to nie tylko w Polsce. - Niedawno wróciłem ze Stanów Zjednoczonych, gdzie poznałem ludzi z pokolenia JP2; Amerykanów, Meksykanów, Argentyńczyków. Byłem bardzo zdziwiony jak bardzo na te narody wpływa do dziś dziedzictwo Jana Pawła II, w sumie papieża z zupełnie innego kręgu językowego i kulturowego, co jeszcze bardziej wzmacnia jego oddziaływanie. Oznacza to, że polski papież ukształtował tzw. "Pokolenie JP2" nie tylko w Polsce - uważa socjolog z Poznania.
W kontekście Światowych Dni Młodzieży w Krakowie pojawia się także pytanie, na ile forma takich spotkań jest jeszcze aktualna i potrzebna. - Trzeba pamiętać że Jan Paweł II, wymyślił, stworzył tę ideę w epoce przedinternetowej. Wyobraźmy sobie wtedy ludzi - katolików, którzy są w swoim duszpasterstwie, parafii, wiedzę o Kościele czerpią głównie z gazet i telewizji, i nagle pojawia się moment, kiedy mogą spotkać się z innymi katolikami z całego świata w jednym miejscu, takie wydarzenie było czymś unikatowym. Jeśli porównany tę sytuację z dniem dzisiejszym, gdzie dostępność do wyjazdów i kontaktów jest zupełnie inna, z np. "generacją ERASMUSA", czy też możliwościami uczestnictwa w międzynarodowych spotkaniach duszpasterskich, których jest bardzo wiele, to wyjazd na ŚDM nie ma już takiej siły przyciągania, jak kiedyś - przyznaje dr Kościelniak. Niemniej, spotkanie w Krakowie będzie wydarzeniem w skali światowej i cały świat, nie tylko ten katolicki, będzie oczekiwał papieskiego orędzia do młodzieży, z pewnością padną tam ważne słowa i gesty - dodaje.
PAP /jdud